Bytom w literaturze niemieckojęzycznej - zarys problematyki: Różnice pomiędzy wersjami

Z IBR wiki
Przejdź do nawigacjiPrzejdź do wyszukiwania
(Utworzono nową stronę "Kategoria:Historia Kategoria:Kultura i sztuka Kategoria:Indeks haseł – alfabetyczny Kategoria:Tom 12 (2025) Autor: dr hab. prof. UŚ Nina Nowara-Matusik ::::::::::::::::::::::::: ENCYKLOPEDIA WOJEWÓDZTWA ŚLĄSKIEGO :::::::::::::::::::::::::TOM: 11 (2025) Starsze")
 
Nie podano opisu zmian
Linia 8: Linia 8:
:::::::::::::::::::::::::[[ENCYKLOPEDIA WOJEWÓDZTWA ŚLĄSKIEGO Tom 12 (2025)|TOM: 11 (2025)]]
:::::::::::::::::::::::::[[ENCYKLOPEDIA WOJEWÓDZTWA ŚLĄSKIEGO Tom 12 (2025)|TOM: 11 (2025)]]


Starsze
Starsze o trzy lata od Krakowa [[Górny Śląsk|górnośląskie]] miasto [[Bytom]] (lokowane na prawie niemieckim w 1254 roku) ma mimo wielowiekowej i wielokulturowej historii wyjątkowego literackiego pecha – nie doczekało się bowiem dotąd szerokiej epickiej reprezentacji ani w literaturze polskiej, ani niemieckojęzycznej. Można by przy tym pokusić się o stwierdzenie, że ludzie pióra od dawien dawna omijają miasto szerokim łukiem, podobnie jak uczynił to pewien niezidentyfikowany autor, gdy pod koniec XVIII wieku udał się w podróż dla przyjemności przez Górny Śląsk:<blockquote>Przez Suchą Górę jedziemy do Bytomia. W drodze po lewej stronie widzimy położoną w Prusach Południowych górę Krodies [Grodziec – N. N.-M.] wraz z kaplicą, a po prawej stronie przejeżdżamy obok kaplicy zbudowanej przez wyznawcę kościoła reformowanego z wdzięczności dla swojej małżonki – katoliczki. Jezuita, który kiedyś wykonał napis, uczcił fakt, że budowniczy był kalwinem. Jadąc za Bytomiem w lewą stronę i pozostawiwszy Łagiewniki po stronie prawej, dojeżdżamy teraz do Huty Królewskiej w [[Chorzów|Chorzowie]] […].<ref>Anonim, Podróż dla przyjemności przez Górny Śląsk, przełożył L. Szybkowski, w: Trzy relacje z podróży po Śląsku w XVIII i XIX wieku, red. J. Szymański, Gliwice, Katowice 2006, s. 163–164.</ref></blockquote>Choć od drugiej połowy XX wieku miasto pojawia się także coraz regularniej w literaturze polskiej, to raczej na zasadzie historycznego tła lub drugoplanowego wątku, by wymienić tylko powieść ''Finis Silesiae'' (2004) Henryka Wańka czy esej ''Ida na smyntorz'' (2015) Mariusza Jochemczyka. Ciekawe, że obu tym utworom wspólny jest elegijny nastrój, a [[Katowice|katowicki]] badacz i poeta stwierdza wręcz, że jako „młody komiwojażer wiedzy” nie potrafił „odnaleźć się w widmowym Beuthen”<ref>M. Jochemczyk, Ida na smyntorz, w: Wobec tradycji, Śląskie szkice oikologiczne, Katowice 2015, s. 63.</ref>. Jeśli nawet poszerzyć pole badawcze i włączyć do niego także literaturę faktu, to za swoisty wyjątek potwierdzający regułę można uznać chyba reportaż ''Ballada o śpiącym lwie'' (2021) Agaty Listoś-Kostrzewy, mistrzowsko tematyzujący barwną historię grodu i jego mieszkańców na szerokim tle społecznym i kulturowym.
 
Problem obecności miasta w twórczości literackiej podjął jak dotąd jedynie Leszek Engelking w monografii ''Bytom w literaturze'' (2018), w pełni go jednak nie wyczerpując. Zgodnie z szeroko zakrojonym tytułem swojego opracowania badacz sięga także do przykładów z literatury niemieckiej, ale jego rozpoznania nie mają waloru oryginalności, ograniczają się bowiem do skatalogowania wybranych wątków, a wywód polega na niemal bezkrytycznym referowaniu dostępnej literatury przedmiotu, z całkowitym pominięciem tekstów źródłowych. Niestety tego typu działanie badawcze musi skutkować błędami, czego przykładem jest banalne opowiadanie Josefa Wiessalli, przetłumaczone na język polski ze względu na interesujący koloryt lokalny, uznane przez Engelkinga za „powieścią historyczną”<ref>L. Engelking, Bytom w literaturze, Bytom 2018, s. 62. Engelking błędnie podaje także tytuł opowiadania, zamieniając Jemielnicę na Jimelnicę.</ref>.  
 
Jako problem badawczy miasto Bytom pojawia się ponadto na marginesie ogólnych analiz motywu miasta w literaturze – jako przykład wyimaginowanego wojennego teatrum, jakie kreśli Austriak Arnolt Bronnen w powieści ''O/S''<ref>B. Hüppauf, Die Stadt als imaginierter Kriegsschauplatz, „Zeitschrift für Germanistik“, 2 (1995), s. 317–335.</ref>, czy też w niemieckojęzycznych w narracjach o granicy, która podzieliła Górny Śląsk w wyniku [[Plebiscyt|plebiscytu]] i [[Powstania śląskie 1919-1920-1921|powstań śląskich]] w latach 20. XX wieku<ref>Por. T. Janikowski, Die blutende Grenze, Literatur und Publizistik zur oberschlesischen Teilung 1922, Berlin 2014, s. 53.</ref>.
 
Wobec braku stosownych opracowań oraz przekładów dzieł literackich można zatem przyjąć założenie, że niemieckojęzyczne narracje o owym ‘mieście przeklętym’ zostały zepchnięte na margines pamięci kulturowej, zaś w świadomości czytelnika polskiego właściwie nie istnieją. Jest to widoczna wyrwa w literackiej historii miasta oraz jego polikulturowej niegdyś tkance, która domaga się wypełnienia, zwłaszcza że inne górnośląskie miasta stratę tę nadrabiają już od dłuższego czasu, przywracając pamięć o swym wieloetnicznym dziedzictwie. Proces ten odbywa się oczywiście za pośrednictwem przekładów – dzięki nim czytelnik polskojęzyczny może przespacerować się dziś po Katowicach śladami Wielkiego Janji, bohatera powieści Arnolda Ulitza (1939, wyd. pol. 2023) pod tym samym tytułem, czy poznać życie codzienne w Opolu, dawnej stolicy Górnego Śląska, które odmalowuje Alfred Nowinski w powieści ''W blasku ognia'' (1928, wyd. pol. 2023), przełożonej przez Joannę Rostropowicz.
 
Niemieckojęzyczne narracje o mieście, które przez kilkaset lat należało administracyjnie do niemieckiego obszaru językowego, są bez wątpienia ważnym elementem tożsamości regionalnej oraz wielonarodowego i wielokulturowego dziedzictwa [[Województwo śląskie|województwa śląskiego]]. Miasto Bytom<ref>Dla ujednolicenia wywodu i płynności narracji używam konsekwentnie polskiej nazwy Bytom, nawet wtedy, gdy chodzi o niemieckie Beuthen – N. N.-M.</ref> – zgodnie ze swoją wielokulturową tradycją – prezentuje bowiem w literaturze niemieckojęzycznej różnorakie oblicza, które z pewnością warto odsłonić.
 
== Bytom jako miasto przeklęte ==
Wspomniana początkowo klątwa, jaka ma ciążyć nad miastem nawet po czasy współczesne, należy bez wątpienia do jego narracji założycielskich, których źródłem są lokalne podania oraz legendy<ref>Ich łacińskie, niemieckie oraz polskie wersje zostały zebrane i skomentowane w następujących publikacjach: B. Szczech, W kręgu górnośląskich podań i legend, tom pierwszy: Czarny Śląsk, Zabrze 2008; B. Szczech, Srebrne miasto czyli Bytomskie legendy i podania, Bytom 2000.</ref>. Na szczególną uwagę zasługują przy tym wyzyskujące istotne lokalne wątki, a przekształcone literacko podania pomieszczone w kronice miasta pióra bytomskiego nauczyciela Franza Gramera. W tekstach ''Silberne Wiegen'' oraz ''Die Silbererze in Beuthen im 14. Jahrhundert'' mowa jest o zasobnych mieszczanach, przetapiających w piwnicach swych domów srebrny kruszec, którym wówczas stoi miasto, w srebrne kołyski<ref>Por. F. Gramer, Chronik der Stadt Beuthen in Ober-Schlesien, Beuthen O/S 1863, s. 317–334.</ref>. Do takich krezusów należy także ówczesny burmistrz, Andreas Fabrici, skonfliktowany z władzą kościelną o zyski z wydobycia rudy, na którego rozkaz zostają utopieni księża z kościoła mariackiego. Gdy konflikt między władzą kościelną a mieszczanami zaostrza się, włączają się do niego także [[Rozbark|rozbarscy]] chłopi. Na buntowniczych mieszczan klątwę rzuca św. Jacek, a potem sam papież. W efekcie przeklęte miasto Bytom zaczyna podupadać: wody podziemne zalewają kopalniane chodniki, miasto niszczą pożary, a w trakcie jednego z nich w swoim domu ginie Fabrici.  
 
W tekstach przedrukowanych przez Gramera wybrzmiewa istotny problem podziału miasta, będącego nie tylko przedmiotem rywalizacji instytucji kościelnych i świeckich, ale także górnośląskich książąt. Problem Bytomia jako miasta podzielonego jest przy tym jednym z istotniejszych wątków, które przetwarza literatura niemiecka, szczególnie okresu plebiscytu i powstań śląskich, a występujące w podaniach postaci – Fabriciego, św. Jacka oraz demona Szarleja (Szarlina) – powracać będą nie tylko na kartach literatury ludowej.
 
Chyba najbardziej rozbudowaną realizację tematu Bytomia jako miasta przeklętego przynosi opowiadanie Vicktora Becka pt. ''Der Gojwald''. ''Historische Erzählung aus der oberschlesischen Heimat'' [Las Goj. Opowieść historyczna z górnośląskiej ojczyzny], opublikowane w Katowicach w latach 20. XX wieku. Nieznany szerzej autor przenosi akcję do położonego tuż za bramami miasta autonomicznego kraiku – tytułowego lasu Goj – w którym wydobywany jest srebrny kruszec, już w pierwszym zdaniu eksponując jego bliski związek z miastem: „W czasach, o których tu będzie mowa, odnogi prastarego bytomskiego grodu sięgały za południowo-wschodnią bramę miejską, po dzisiaj już niemal zapomniany las Goj”<ref>V. Beck, Las Goj, przełożyła N. Nowara-Matusik, https://wachtyrz.eu/las-goj-cz-1/ (29.08.2024).</ref>. Samo to miejsce jest zresztą innym istotnym mnemotoposem, występującym w wielu bytomskich podaniach, gdzie pojawia się jako miejsce przechadzek bytomskich mieszczan, kryjówka rozbójników Dyngosa i Eliasza czy labirynt pełen skarbów<ref>Por. N. Nowara-Matusik, Las w literaturze niemieckiej na Górnym Śląsku, „Wortfolge. Szyk słów”, nr 3 (2019), s. 15.</ref>. Głównym bohaterem opowieści Becka jest zbiorowość – zamieszkujący Goj gwarkowie:<blockquote>Była tu niegdyś wioska gwarków, należącą do starego miasta, i wydobywano w niej bogate złoża rud. Na obu spoczywało błogosławieństwo Boga, jedna generacja gwarków zmieniała drugą, młodzi szanowali starszych, starsi zaś dbali o godność młodych i tak konkurowały ze sobą miłość i cnota. I jak gdyby łaski te nigdy nie miały się wyczerpać, tak jedna żyła srebra objawiała się za drugą. Wiele dobrych, pięknych i szlachetnych rzeczy stworzył ów metal. Każdemu gwarkowi dom niczym pałac, pękający wprost od cennego dobytku, pani domu barwne szaty i kokardy oraz srebrną zastawę i kuchenne przybory, ile tylko dusza zapragnie, pannom przecudne zapaski i gorsety i srebrne spinki do włosów i butów, kawalerom zaś takie same pasy i sprzączki i fajki i wiele, wiele więcej. I tak rosło i rosło bogactwo w sztolni i w domu, a końca mu nie było widać. I każdego dnia wytapiano filary i stalle, krucyfiksy i ołtarze, kadzielnice i pastorały ku chwale Najwyższego; […] O Goju, co bogatszym był i potężniejszym niźli samo miasto, rozprawiano w wielu miejscach i nawet daleko poza krajem.<ref>V. Beck, Las Goj…</ref> </blockquote>Zastosowana w tekście enumeracja dobrze oddaje ogrom bogactwa, jakim miał się szczycić Goj, wprowadzając jednocześnie pewien element ciągłości i jednostajności do jego historii. I tak jest też faktycznie: miejsce to trwa niezmiennie, póki przestrzegane są dawne obyczaje, lecz gdy te odchodzą w zapomnienie, rozpoczyna się upadek Goju i miasta. Beck w dosyć upraszczający i moralizatorski sposób ukazuje historię gwarków, których gubi ostatecznie wiarołomstwo i oddanie się mamonie. Ciekawe jest jednak to, że – inaczej niż w bytomskich podaniach i innych tekstach literackich<ref>por. np. Zemsta Szarlina /Podanie bytomskie/, [data nieznana], http://sbc.org.pl/Content/722253/PDF/Publikacja-GPE-034522.pdf (29.08.2024); G. Morcinek, Pokład Joanny, Warszawa 1952; E., Grabowski, Szarley, „Gleiwitzer und Beuthener Heimatblatt für die Stadt- und Landkreise“, 1950, s. 31–33.</ref> – zatapiający bytomskie kopalnie w akcie zemsty duch nie jest złym demonem Szarlejem, ale posłanym przez Boga Skarbnikiem, który pełni funkcję strażnika dobrego obyczaju oraz starej wiary. I to właśnie on rzuca na miasto przekleństwo, które trwać ma tak długo, póki srebro nie przemieni się w inny, drogocenny kruszec – węgiel.
 
Warto także odnotować, że oprócz Goju w tekście Becka pojawia się kolejny, ważny dla kultury Bytomia mnemotopos: rzeka Bytomka, dawny potok Iserbach, nazywany także das Beuthener Wasser. To właśnie nad nią narratorowi objawiają się nimfy, a w położonym nieopodal stawie skrywać ma się dawne bogactwo Goju. Beck wyraźnie romantyzuje rzekę i jej otoczenie – ta strategia powraca też zresztą w innych, poświęconych jej utworach, m.in. we wspomnieniowym tekście ''Loblied auf den Iserbach'' [Hymn na cześć Bytomki] (1950) Georga Lasika<ref>G. Lasik, Loblied auf den Iserbach, „Gleiwitzer und Beuthener Heimatblatt für die Stadt- und Landkreise“, 1950, s. 31–33.</ref>.
 
Wyjątkowo wyraźnie romantyzuje jednak miasto bytomianin Willibald Köhler (1886–1976), odrealniając na [[Joseph von Eichendorff|Eichendorffowską]] modłę także Las Goj, miejsce wycieczek głównego protagonisty powieści ''Sehnsucht ins Reich'' [Tęsknota za królestwem] (1933). Istotniejsze jest jednak wprowadzenie do fabuły postaci Johannesa Fabriciego, rzekomego potomka średniowiecznego burmistrza. Bytomsko-opolskiego pisarza bardziej jednak niż powiązany z nim motyw klątwy interesuje rozpatrywany na dwóch płaszczyznach czasowych – średniowiecznej historii Fabriciego oraz osadzonego w międzywojniu wątku jego potomka – problem podziału miasta, a raczej jego narodowego czy też wręcz tożsamościowego rozdarcia. Powieść rezonuje z jednej strony z duchem czasów – problematyka topograficznego rozdarcia Górnego Śląska w efekcie plebiscytu i powstań śląskich, ilustrowana z upodobaniem metaforą krwawiącej granicy, nie była wówczas w piśmiennictwie niemieckim niczym nowym – z drugiej zaś zaskakuje nowoczesnym ujęciem kwestii górnośląskiej – w tym przypadku bytomskiej – tożsamości. Warto przytoczyć w tym miejscu stosowny passus:<blockquote>Kim był Bytomski?
 
Bytomski był drobnym rolnikiem z naszego pogranicza, który walczył o ostateczne wyzwolenie od pańszczyzny.
 
Bytomski był chłopem z zaścianka, na którego przy okienku pocztowym lub kolejowym wrzeszczał urzędnik – wysłany na nasze pogranicze wbrew swej woli w zamian za przydział marek […] –, bo ten postępował wbrew przepisom albo porządkowi.
 
Bytomski, to był ten biedak, którego wyśmiewano przed sądem z powodu jego nieporadnej niemczyzny.
 
Bytomski był głosem wszystkich podejrzanych, pominiętych lub zwolnionych z powodu ich nazwiska, kończącego się na -ka lub -ky lub ich wyznania, którzy nie mogli żyć według swoich zasad.<ref>W. Köhler, Sehnsucht ins Reich, München 1933, s. 62–63. Wszystkie tłumaczenia, o ile nie podano inaczej, są moje – N. N.-M.</ref></blockquote>W zarysowanym przez pisarza modelu bytomskiej tożsamości na pierwszy plan wysuwa się pierwiastek (górnośląskiej) pograniczności. I choć dalsze powieściowe passusy aluzyjnie zrównują z Bytomskim [[Wojciech Korfanty|Wojciecha Korfantego]], to ową charakterystykę można odnieść też do samego miasta Bytomia, co sugeruje już zresztą określenie „Bytomski”. W tym sensie jawi się Bytom jako miasto pograniczne i pragnące o sobie samostanowić, lecz będące ofiarą, jak wynika z powieściowej narracji, niezrozumienia i narzuconej mu obcej władzy i kultury. Taka wykładnia współgra z kolei z wątkiem średniowiecznej klątwy, która zdaje się ciążyć nad grodem mimo upływu setek lat.
 
Problem ten podejmuje Köhler raz jeszcze, tym razem jednak w humorystycznym tonie, w swych pamiętnikarskich zapiskach: wspominając pożar ogromnego cyrku Ringling Bros. and Barnum & Bailey Circus, podróżującego po Europie dwoma ogromnym pociągami, do jakiego doszło na stacji rozrządowej w Bytomiu w 1901 roku, narrator utyskuje: „Ów amerykański emisariusz podróżuje po całym świecie, i akurat w naszym Bytomiu spotyka go takie nieszczęście. W rezultacie nasze miasto zyskało – jak świat szeroki – zasmucającą sławę”<ref>W. Köhler, Eine Jugend in Oberschlesien, Augsburg 1962, s. 138.</ref>.
 
== Bytom jako miasto przemysłowe ==
Bez wątpienia miasto Bytom zapisało się na kartach literatury niemieckiej przede wszystkim jako miasto przemysłowe. I właśnie takie jego oblicze pojawia się w jednym z pierwszych poświęconych mu utworów literackich<ref>Twierdzi tak Alfons Perlick (w artykule Die Beuthener Leistung in Kunst und Literatur, „Mitteilungen des Beuthener Museum- und Geschichtsvereins“ H. 24 (1962), s. 70). Nieznane są mu bowiem zapewne zapiski Walentego Roździeńskiego z poematu Officina ferraria.</ref>, pióra bytomskiego proboszcza Josepha Schaffranka ([[Józef Szafranek|Józefa Szafranka]]):<blockquote>Jakże wspaniałym był widok ludu Israela, przez czterdzieści lat ciągnącego pod przewodnictwem Mojżesza przez pustynię. Słup ognia płonął za dnia na czele owego pochodu. Lecz bardziej zachwycający – mimo swej biedy i nędzy – jest powiat bytomski na Górnym Śląsku, a to za sprawą zakładów górniczych i hut. Jasne i mroczne chmury za dnia, nocą zaś barwne słupy ognia, bijące od kopalń, wielkich pieców, cegielni, pudlingarni itd., przemieniają tę raczej mało romantyczną okolicę w przecudowną krainę wróżek. Wrażenie to pogłębia jeszcze żar, bijący w niebo z koksowni, kominów maszynowni, kopalnianych ognisk, fryszerek i młotów, co w mgnieniu oka barwi firmament krwistą czerwienią. Całe karawany podobnych do zjaw górników, spieszących o różnych porach z płonącymi lampkami przez pola i niwy, góry i doliny, lasy i łąki, z pracy do domu albo z domu do pracy, przydają piękna temu obrazowi dniem i nocą, nasycając go do tego stopnia różnobarwnością, że bardziej zadowala on oczekiwania turysty podróżującego koleją żelazną i obcego przybysza, aniżeli Berlin nocą i za dnia, jakim widzimy go codziennie, i jakim prezentuje się na scenie. Widząc ów ogrom niespokojnych płomieni, co kręcą się wokół siebie, skaczą i pędzą w dal, każdy człek o żywej wyobraźni poczuje się tak, jakby znalazł się pośród lśniącego morza ognia.<ref>J. Schaffranek, Der Beuthener Kreis bei Nacht, w: Lexicon zur Bergmannsprache oder populäre Erläuterung der beim Bergwerkswesen vorkommenden Kunstwörter, Berlin 1850, s. 45–46.</ref>                                                                  </blockquote>Apologetyczny obraz bytomskiego krajobrazu widocznie hołduje postromantycznej estetyce baśniowości i niesamowitości, jaka w opisach Górnego Śląska połowy XIX wieku pojawia się także przykładowo u [[Richard Georg von Hauenschild|Maxa Waldaua]]<ref>M. Waldau, Nach der Natur, Lebende Bilder aus der Zeit, Schlesien Zweiter Theil 1847–1848, Hamburg 1850, s. 17.</ref>. Zdaje się jednak, że zachwyt bytomskiego „czerwonego proboszcza” jest jednostkowy, bowiem począwszy od tego okresu Bytom jako miasto przemysłu zyskuje raczej ponure oblicze.
 
Takim widzi je przykładowo niezwykle popularny wówczas pisarz Karl von Holtei, który przybywa do Bytomia na zaproszenie bytomskiego landrata Hugona Solgera w 1860 roku dyliżansem pocztowym z [[Gliwice|Gleiwitz]]. Miasto robi na nim jednoznacznie złe wrażenie:<blockquote>[jestem] nieco przygnębiony, muszę to przyznać, a to za sprawą otoczenia, skąpanego w węglowym dymie, które nie wystawia na pokaz niczego innego jak tylko jednostajne ślady owej potężnej bogini czasu, co drąży ziemię, niszczy lasy, jest pazerna na pieniądze i rządzi światem, a zwie się „industrią”.<ref>K. v. Holtei, Noch ein Jahr in Schlesien! Breslau 1864, s. 58.</ref></blockquote>Opis Holteia może mylnie sugerować, że Bytom jest już wówczas rozwiniętym miastem przemysłowym – ten okres ma jednak dopiero nastąpić. Z obrazem Holteia korespondują jednak diagnozy landrata Solgera, który w swej kronice przyznaje bez ogródek, że Bytom jest wówczas raczej „dziurą", pozbawioną dróg i bardzo brudną<ref>H. Solger, Der Kreis Beuthen in Oberschlesien, Breslau 1860.</ref>.
 
Węglowy ślad w literackim obrazie Bytomia rysuje się wyjątkowo wyraźnie przede wszystkim w literaturze pierwszej połowy XX wieku. Urodzony w 1894 roku w Bytomiu Alfred Hein (1894–1945) jednoznacznie percypuje miasto jako ośrodek przemysłowy, pokryty czarną warstwą dymu, mający zaledwie jeden park. Pisarz ubolewa nad szkodami, jakie przemysł wyrządza przyrodzie, podziwia rozwój miasta, a jednocześnie mu współczuje<ref>Por. A. Hein, Das Faschingsvergnügen, w: Zuhausmusik, Augsburg 1958, s. 11–17.</ref>. Nasycony negatywnymi emocjami obraz Bytomia współgra przy tym z niechęcią do małomiasteczkowej ciasnoty umysłowej jego mieszkańców, utrudniającej artyście rozwinąć skrzydła<ref>Por. P. Meus, Zwischen Schlesien und Berlin, Die narrative Gestaltung der Welt im Werk Alfred Heins, Katowice 2020, s. 39 (manuskrypt pracy doktorskiej).</ref>.
 
W podobne elegijne tony uderza także austriacki dramaturg Arnolt Bronnen (1895–1959) w kontrowersyjnej powieści ''O.S''. (1929), której akcja rozpoczyna się w przeddzień wybuchu [[Trzecie powstanie śląskie 1921|III powstania śląskiego]]. Bytom to „sczerniałe miasto”, tonące w mroku i mieniące się ogniem z pobliskich zakładów przemysłowych, przede wszystkim jednak żywy organizm, który wraz ze śmiercią organicznie z nim związanego głównego bohatera przemienia się w upiora: „Wokół […] stały upiornie puste mury. Nad ulicami ziały puste okna. Z opustoszałych podwórzy dochodziło oskarżające szczekanie zatroskanych psów. Zza spadzistych kalenic, na tle podejrzanego nieba, przezierała czerwona poświata”<ref>Bronnen, A., O.S., Berlin 1929, s. 407.</ref>.
 
Ekspresjonistycznie odrysowane miasto zyskuje jednak jeszcze straszniejsze oblicze w krótkim wierszu pt. ''Beuthen'' (1926) pióra nauczyciela i pisarza Wilhelma Müllera-Rüdersdorfa (1889–1945), gdzie jawi się jako niszczycielski pająk i demon, który pochłania wszelkie stworzenie. Inaczej jednak niż u Bronnena, u którego demonizacja miasta jest efektem narodowych i społecznych konfliktów, potworność bytomskiego grodu wynika tutaj z jego przemysłowego charakteru.
 
Kontrastowa pod względem wymowy jest natomiast modlitwa poetycka Waltera Mehringa (1896–1981) pt. ''Gebet über Beuthen'' [Modlitwa nad Bytomiem] (1931), prominentnego poety i satyryka okresu Republiki Weimarskiej. Tym razem przemysłowy Bytom staje się bowiem ofiarą składaną na ołtarzu przez kapitalistów i materialistów, którzy wyzyskują krainę dogorywającą na pokładzie węgla<ref>W. Mehring, Gebet über Beuthen, w: Arche Noah SOS: neues trostreiches Liederbuch, Leipzig 1931, s. 362–365.</ref>.
 
Problem ofiary i cierpienia podejmuje także bytomsko-opolski pisarz Joseph Wiessalla (1898–1945) w opowiadaniu ''Front unter Tage'' [Podziemny front] (1937), przynoszącym wstrząsający obraz katastrofy górniczej, jaka wydarzyła się w najstarszej bytomskiej kopalni, „Karsten-Zentrum", przemianowanej po wojnie na „Dymitrow", a po zmianie ustrojowej ponownie na „Centrum". Choć narracja o mieście nie wysuwa się tutaj na pierwszy plan, to nośnikami treści, które odnieść można także do samego miasta, są protagoniści opowiadania – rodziny bytomskich górników zamieszkujących dawną Miechowitzer Chaussee (obecnie ulica Wrocławska) oraz oni sami. Katastrofa górnicza łączy bowiem miasto w niemal jeden organizm, który z trwogą nasłuchuje wieści o zasypanych gwarkach. Bytom w narracji Wiessalli to jednoznacznie miasto górnicze i miasto górników, ludzi żyjących bez wyjątku w rytm pracy na kopalni, która swój złowrogi cień rzuca na całą społeczność. Podobnie jak Mehring, tak i Wiessalla wykazuje się dużą wrażliwością społeczną, kierując ostrze krytyki ku decydentom, którzy w imię finansowego zysku gotowi są poświęcić życie bezbronnych robotników.
 
Na odmiennym biegunie literackiego dyskursu o przemysłowym Bytomiu sytuuje się natomiast wiersz ''Beuthen – Stadt auf schwarzem Stein'' (1941) rozbarskiego pisarza-górnika Paula Habraschki (1897–1969), zatrudnionego nota bene na kopalni „Karsten-Zentrum". Zgodnie z duchem czasów i ideologicznym zapotrzebowaniem podmiot liryczny wychwala w nim miasto jako „symbol szlachetnej potęgi i niemieckiej siły”, pulsujące mocą wrzącej w nim pracy. Jednak oprócz owych koncesji względem estetyki narodowego socjalizmu w utworze pojawiają się też takie frazy, które zdają się niejako wyciszać ową wojenną buńczuczność: miasto otaczają bowiem „pola, łąki, lasy”, z pagórków pozdrowienie ślą „ciche brzozy”, zaś kominy hut i wieże wyciągowe podobne są do filigranowych przedmiotów<ref>P. Habraschka, Beuthen, Stadt auf schwarzem Stein, „Beuten O/S. Die alte deutsche Berg- und Kulturstadt. Beilage des „Lokal-Anzeiger“ Nr. 33 / 8./9. Februar 1941.</ref>.
 
== Bytom jako miasto nowoczesne ==
Wraz z wejściem w okres gospodarczej prosperity zmienia się także literacki obraz Bytomia – wspominając lata nauki w bytomskim gimnazjum w drugiej połowie XIX wieku publicysta i dziennikarz Anton Oskar Klaussmann (1851–1916) odnotowuje wprawdzie, że jedyną brukowaną ulicą jest w Bytomiu ulica Krakowska, ale już gimnazjum uznaje za nowoczesne – mimo panującej w nim dyscypliny, czuje się w nim bowiem powiew wolności<ref>A. O. Klaussmann, Oberschlesien vor 55 Jahren und wie ich es wiederfand, Berlin 1911, s. 182 i dalsze.</ref>. Gdy Bytom ma już wielkomiejski entourage – dzięki parkowi miejskiemu, promenadzie, tramwajom itp. – jego nowoczesność docenia także Elisabeth Grabowski, popularna wówczas etnolożka, przybywając do miasta w latach 20. XX wieku.
 
Cywilizacyjny postęp miasta to przy tym w jej ocenie zasługa niemieckiego ducha, dzięki któremu miasto wciąż się rozwija, i to mimo ciągłego zagrożenia ze strony Polski. Pisarka nie kryje jednak rozczarowania rzekomą „górnośląską metropolią”, która wita ją „pogrążając się w oparach dymu”<ref>E. Grabowski, Beuthen, w: Wanderungen durch Oberschlesiens Städte, Oppeln 1927, s. 11.</ref>.

Wersja z 10:54, 13 sty 2025

Autor: dr hab. prof. UŚ Nina Nowara-Matusik

ENCYKLOPEDIA WOJEWÓDZTWA ŚLĄSKIEGO
TOM: 11 (2025)

Starsze o trzy lata od Krakowa górnośląskie miasto Bytom (lokowane na prawie niemieckim w 1254 roku) ma mimo wielowiekowej i wielokulturowej historii wyjątkowego literackiego pecha – nie doczekało się bowiem dotąd szerokiej epickiej reprezentacji ani w literaturze polskiej, ani niemieckojęzycznej. Można by przy tym pokusić się o stwierdzenie, że ludzie pióra od dawien dawna omijają miasto szerokim łukiem, podobnie jak uczynił to pewien niezidentyfikowany autor, gdy pod koniec XVIII wieku udał się w podróż dla przyjemności przez Górny Śląsk:

Przez Suchą Górę jedziemy do Bytomia. W drodze po lewej stronie widzimy położoną w Prusach Południowych górę Krodies [Grodziec – N. N.-M.] wraz z kaplicą, a po prawej stronie przejeżdżamy obok kaplicy zbudowanej przez wyznawcę kościoła reformowanego z wdzięczności dla swojej małżonki – katoliczki. Jezuita, który kiedyś wykonał napis, uczcił fakt, że budowniczy był kalwinem. Jadąc za Bytomiem w lewą stronę i pozostawiwszy Łagiewniki po stronie prawej, dojeżdżamy teraz do Huty Królewskiej w Chorzowie […].[1]

Choć od drugiej połowy XX wieku miasto pojawia się także coraz regularniej w literaturze polskiej, to raczej na zasadzie historycznego tła lub drugoplanowego wątku, by wymienić tylko powieść Finis Silesiae (2004) Henryka Wańka czy esej Ida na smyntorz (2015) Mariusza Jochemczyka. Ciekawe, że obu tym utworom wspólny jest elegijny nastrój, a katowicki badacz i poeta stwierdza wręcz, że jako „młody komiwojażer wiedzy” nie potrafił „odnaleźć się w widmowym Beuthen”[2]. Jeśli nawet poszerzyć pole badawcze i włączyć do niego także literaturę faktu, to za swoisty wyjątek potwierdzający regułę można uznać chyba reportaż Ballada o śpiącym lwie (2021) Agaty Listoś-Kostrzewy, mistrzowsko tematyzujący barwną historię grodu i jego mieszkańców na szerokim tle społecznym i kulturowym.

Problem obecności miasta w twórczości literackiej podjął jak dotąd jedynie Leszek Engelking w monografii Bytom w literaturze (2018), w pełni go jednak nie wyczerpując. Zgodnie z szeroko zakrojonym tytułem swojego opracowania badacz sięga także do przykładów z literatury niemieckiej, ale jego rozpoznania nie mają waloru oryginalności, ograniczają się bowiem do skatalogowania wybranych wątków, a wywód polega na niemal bezkrytycznym referowaniu dostępnej literatury przedmiotu, z całkowitym pominięciem tekstów źródłowych. Niestety tego typu działanie badawcze musi skutkować błędami, czego przykładem jest banalne opowiadanie Josefa Wiessalli, przetłumaczone na język polski ze względu na interesujący koloryt lokalny, uznane przez Engelkinga za „powieścią historyczną”[3].  

Jako problem badawczy miasto Bytom pojawia się ponadto na marginesie ogólnych analiz motywu miasta w literaturze – jako przykład wyimaginowanego wojennego teatrum, jakie kreśli Austriak Arnolt Bronnen w powieści O/S[4], czy też w niemieckojęzycznych w narracjach o granicy, która podzieliła Górny Śląsk w wyniku plebiscytu i powstań śląskich w latach 20. XX wieku[5].

Wobec braku stosownych opracowań oraz przekładów dzieł literackich można zatem przyjąć założenie, że niemieckojęzyczne narracje o owym ‘mieście przeklętym’ zostały zepchnięte na margines pamięci kulturowej, zaś w świadomości czytelnika polskiego właściwie nie istnieją. Jest to widoczna wyrwa w literackiej historii miasta oraz jego polikulturowej niegdyś tkance, która domaga się wypełnienia, zwłaszcza że inne górnośląskie miasta stratę tę nadrabiają już od dłuższego czasu, przywracając pamięć o swym wieloetnicznym dziedzictwie. Proces ten odbywa się oczywiście za pośrednictwem przekładów – dzięki nim czytelnik polskojęzyczny może przespacerować się dziś po Katowicach śladami Wielkiego Janji, bohatera powieści Arnolda Ulitza (1939, wyd. pol. 2023) pod tym samym tytułem, czy poznać życie codzienne w Opolu, dawnej stolicy Górnego Śląska, które odmalowuje Alfred Nowinski w powieści W blasku ognia (1928, wyd. pol. 2023), przełożonej przez Joannę Rostropowicz.

Niemieckojęzyczne narracje o mieście, które przez kilkaset lat należało administracyjnie do niemieckiego obszaru językowego, są bez wątpienia ważnym elementem tożsamości regionalnej oraz wielonarodowego i wielokulturowego dziedzictwa województwa śląskiego. Miasto Bytom[6] – zgodnie ze swoją wielokulturową tradycją – prezentuje bowiem w literaturze niemieckojęzycznej różnorakie oblicza, które z pewnością warto odsłonić.

Bytom jako miasto przeklęte

Wspomniana początkowo klątwa, jaka ma ciążyć nad miastem nawet po czasy współczesne, należy bez wątpienia do jego narracji założycielskich, których źródłem są lokalne podania oraz legendy[7]. Na szczególną uwagę zasługują przy tym wyzyskujące istotne lokalne wątki, a przekształcone literacko podania pomieszczone w kronice miasta pióra bytomskiego nauczyciela Franza Gramera. W tekstach Silberne Wiegen oraz Die Silbererze in Beuthen im 14. Jahrhundert mowa jest o zasobnych mieszczanach, przetapiających w piwnicach swych domów srebrny kruszec, którym wówczas stoi miasto, w srebrne kołyski[8]. Do takich krezusów należy także ówczesny burmistrz, Andreas Fabrici, skonfliktowany z władzą kościelną o zyski z wydobycia rudy, na którego rozkaz zostają utopieni księża z kościoła mariackiego. Gdy konflikt między władzą kościelną a mieszczanami zaostrza się, włączają się do niego także rozbarscy chłopi. Na buntowniczych mieszczan klątwę rzuca św. Jacek, a potem sam papież. W efekcie przeklęte miasto Bytom zaczyna podupadać: wody podziemne zalewają kopalniane chodniki, miasto niszczą pożary, a w trakcie jednego z nich w swoim domu ginie Fabrici.  

W tekstach przedrukowanych przez Gramera wybrzmiewa istotny problem podziału miasta, będącego nie tylko przedmiotem rywalizacji instytucji kościelnych i świeckich, ale także górnośląskich książąt. Problem Bytomia jako miasta podzielonego jest przy tym jednym z istotniejszych wątków, które przetwarza literatura niemiecka, szczególnie okresu plebiscytu i powstań śląskich, a występujące w podaniach postaci – Fabriciego, św. Jacka oraz demona Szarleja (Szarlina) – powracać będą nie tylko na kartach literatury ludowej.

Chyba najbardziej rozbudowaną realizację tematu Bytomia jako miasta przeklętego przynosi opowiadanie Vicktora Becka pt. Der Gojwald. Historische Erzählung aus der oberschlesischen Heimat [Las Goj. Opowieść historyczna z górnośląskiej ojczyzny], opublikowane w Katowicach w latach 20. XX wieku. Nieznany szerzej autor przenosi akcję do położonego tuż za bramami miasta autonomicznego kraiku – tytułowego lasu Goj – w którym wydobywany jest srebrny kruszec, już w pierwszym zdaniu eksponując jego bliski związek z miastem: „W czasach, o których tu będzie mowa, odnogi prastarego bytomskiego grodu sięgały za południowo-wschodnią bramę miejską, po dzisiaj już niemal zapomniany las Goj”[9]. Samo to miejsce jest zresztą innym istotnym mnemotoposem, występującym w wielu bytomskich podaniach, gdzie pojawia się jako miejsce przechadzek bytomskich mieszczan, kryjówka rozbójników Dyngosa i Eliasza czy labirynt pełen skarbów[10]. Głównym bohaterem opowieści Becka jest zbiorowość – zamieszkujący Goj gwarkowie:

Była tu niegdyś wioska gwarków, należącą do starego miasta, i wydobywano w niej bogate złoża rud. Na obu spoczywało błogosławieństwo Boga, jedna generacja gwarków zmieniała drugą, młodzi szanowali starszych, starsi zaś dbali o godność młodych i tak konkurowały ze sobą miłość i cnota. I jak gdyby łaski te nigdy nie miały się wyczerpać, tak jedna żyła srebra objawiała się za drugą. Wiele dobrych, pięknych i szlachetnych rzeczy stworzył ów metal. Każdemu gwarkowi dom niczym pałac, pękający wprost od cennego dobytku, pani domu barwne szaty i kokardy oraz srebrną zastawę i kuchenne przybory, ile tylko dusza zapragnie, pannom przecudne zapaski i gorsety i srebrne spinki do włosów i butów, kawalerom zaś takie same pasy i sprzączki i fajki i wiele, wiele więcej. I tak rosło i rosło bogactwo w sztolni i w domu, a końca mu nie było widać. I każdego dnia wytapiano filary i stalle, krucyfiksy i ołtarze, kadzielnice i pastorały ku chwale Najwyższego; […] O Goju, co bogatszym był i potężniejszym niźli samo miasto, rozprawiano w wielu miejscach i nawet daleko poza krajem.[11]

Zastosowana w tekście enumeracja dobrze oddaje ogrom bogactwa, jakim miał się szczycić Goj, wprowadzając jednocześnie pewien element ciągłości i jednostajności do jego historii. I tak jest też faktycznie: miejsce to trwa niezmiennie, póki przestrzegane są dawne obyczaje, lecz gdy te odchodzą w zapomnienie, rozpoczyna się upadek Goju i miasta. Beck w dosyć upraszczający i moralizatorski sposób ukazuje historię gwarków, których gubi ostatecznie wiarołomstwo i oddanie się mamonie. Ciekawe jest jednak to, że – inaczej niż w bytomskich podaniach i innych tekstach literackich[12] – zatapiający bytomskie kopalnie w akcie zemsty duch nie jest złym demonem Szarlejem, ale posłanym przez Boga Skarbnikiem, który pełni funkcję strażnika dobrego obyczaju oraz starej wiary. I to właśnie on rzuca na miasto przekleństwo, które trwać ma tak długo, póki srebro nie przemieni się w inny, drogocenny kruszec – węgiel.

Warto także odnotować, że oprócz Goju w tekście Becka pojawia się kolejny, ważny dla kultury Bytomia mnemotopos: rzeka Bytomka, dawny potok Iserbach, nazywany także das Beuthener Wasser. To właśnie nad nią narratorowi objawiają się nimfy, a w położonym nieopodal stawie skrywać ma się dawne bogactwo Goju. Beck wyraźnie romantyzuje rzekę i jej otoczenie – ta strategia powraca też zresztą w innych, poświęconych jej utworach, m.in. we wspomnieniowym tekście Loblied auf den Iserbach [Hymn na cześć Bytomki] (1950) Georga Lasika[13].

Wyjątkowo wyraźnie romantyzuje jednak miasto bytomianin Willibald Köhler (1886–1976), odrealniając na Eichendorffowską modłę także Las Goj, miejsce wycieczek głównego protagonisty powieści Sehnsucht ins Reich [Tęsknota za królestwem] (1933). Istotniejsze jest jednak wprowadzenie do fabuły postaci Johannesa Fabriciego, rzekomego potomka średniowiecznego burmistrza. Bytomsko-opolskiego pisarza bardziej jednak niż powiązany z nim motyw klątwy interesuje rozpatrywany na dwóch płaszczyznach czasowych – średniowiecznej historii Fabriciego oraz osadzonego w międzywojniu wątku jego potomka – problem podziału miasta, a raczej jego narodowego czy też wręcz tożsamościowego rozdarcia. Powieść rezonuje z jednej strony z duchem czasów – problematyka topograficznego rozdarcia Górnego Śląska w efekcie plebiscytu i powstań śląskich, ilustrowana z upodobaniem metaforą krwawiącej granicy, nie była wówczas w piśmiennictwie niemieckim niczym nowym – z drugiej zaś zaskakuje nowoczesnym ujęciem kwestii górnośląskiej – w tym przypadku bytomskiej – tożsamości. Warto przytoczyć w tym miejscu stosowny passus:

Kim był Bytomski?

Bytomski był drobnym rolnikiem z naszego pogranicza, który walczył o ostateczne wyzwolenie od pańszczyzny.

Bytomski był chłopem z zaścianka, na którego przy okienku pocztowym lub kolejowym wrzeszczał urzędnik – wysłany na nasze pogranicze wbrew swej woli w zamian za przydział marek […] –, bo ten postępował wbrew przepisom albo porządkowi.

Bytomski, to był ten biedak, którego wyśmiewano przed sądem z powodu jego nieporadnej niemczyzny.

Bytomski był głosem wszystkich podejrzanych, pominiętych lub zwolnionych z powodu ich nazwiska, kończącego się na -ka lub -ky lub ich wyznania, którzy nie mogli żyć według swoich zasad.[14]

W zarysowanym przez pisarza modelu bytomskiej tożsamości na pierwszy plan wysuwa się pierwiastek (górnośląskiej) pograniczności. I choć dalsze powieściowe passusy aluzyjnie zrównują z Bytomskim Wojciecha Korfantego, to ową charakterystykę można odnieść też do samego miasta Bytomia, co sugeruje już zresztą określenie „Bytomski”. W tym sensie jawi się Bytom jako miasto pograniczne i pragnące o sobie samostanowić, lecz będące ofiarą, jak wynika z powieściowej narracji, niezrozumienia i narzuconej mu obcej władzy i kultury. Taka wykładnia współgra z kolei z wątkiem średniowiecznej klątwy, która zdaje się ciążyć nad grodem mimo upływu setek lat.

Problem ten podejmuje Köhler raz jeszcze, tym razem jednak w humorystycznym tonie, w swych pamiętnikarskich zapiskach: wspominając pożar ogromnego cyrku Ringling Bros. and Barnum & Bailey Circus, podróżującego po Europie dwoma ogromnym pociągami, do jakiego doszło na stacji rozrządowej w Bytomiu w 1901 roku, narrator utyskuje: „Ów amerykański emisariusz podróżuje po całym świecie, i akurat w naszym Bytomiu spotyka go takie nieszczęście. W rezultacie nasze miasto zyskało – jak świat szeroki – zasmucającą sławę”[15].

Bytom jako miasto przemysłowe

Bez wątpienia miasto Bytom zapisało się na kartach literatury niemieckiej przede wszystkim jako miasto przemysłowe. I właśnie takie jego oblicze pojawia się w jednym z pierwszych poświęconych mu utworów literackich[16], pióra bytomskiego proboszcza Josepha Schaffranka (Józefa Szafranka):

Jakże wspaniałym był widok ludu Israela, przez czterdzieści lat ciągnącego pod przewodnictwem Mojżesza przez pustynię. Słup ognia płonął za dnia na czele owego pochodu. Lecz bardziej zachwycający – mimo swej biedy i nędzy – jest powiat bytomski na Górnym Śląsku, a to za sprawą zakładów górniczych i hut. Jasne i mroczne chmury za dnia, nocą zaś barwne słupy ognia, bijące od kopalń, wielkich pieców, cegielni, pudlingarni itd., przemieniają tę raczej mało romantyczną okolicę w przecudowną krainę wróżek. Wrażenie to pogłębia jeszcze żar, bijący w niebo z koksowni, kominów maszynowni, kopalnianych ognisk, fryszerek i młotów, co w mgnieniu oka barwi firmament krwistą czerwienią. Całe karawany podobnych do zjaw górników, spieszących o różnych porach z płonącymi lampkami przez pola i niwy, góry i doliny, lasy i łąki, z pracy do domu albo z domu do pracy, przydają piękna temu obrazowi dniem i nocą, nasycając go do tego stopnia różnobarwnością, że bardziej zadowala on oczekiwania turysty podróżującego koleją żelazną i obcego przybysza, aniżeli Berlin nocą i za dnia, jakim widzimy go codziennie, i jakim prezentuje się na scenie. Widząc ów ogrom niespokojnych płomieni, co kręcą się wokół siebie, skaczą i pędzą w dal, każdy człek o żywej wyobraźni poczuje się tak, jakby znalazł się pośród lśniącego morza ognia.[17]                                                                  

Apologetyczny obraz bytomskiego krajobrazu widocznie hołduje postromantycznej estetyce baśniowości i niesamowitości, jaka w opisach Górnego Śląska połowy XIX wieku pojawia się także przykładowo u Maxa Waldaua[18]. Zdaje się jednak, że zachwyt bytomskiego „czerwonego proboszcza” jest jednostkowy, bowiem począwszy od tego okresu Bytom jako miasto przemysłu zyskuje raczej ponure oblicze. Takim widzi je przykładowo niezwykle popularny wówczas pisarz Karl von Holtei, który przybywa do Bytomia na zaproszenie bytomskiego landrata Hugona Solgera w 1860 roku dyliżansem pocztowym z Gleiwitz. Miasto robi na nim jednoznacznie złe wrażenie:

[jestem] nieco przygnębiony, muszę to przyznać, a to za sprawą otoczenia, skąpanego w węglowym dymie, które nie wystawia na pokaz niczego innego jak tylko jednostajne ślady owej potężnej bogini czasu, co drąży ziemię, niszczy lasy, jest pazerna na pieniądze i rządzi światem, a zwie się „industrią”.[19]

Opis Holteia może mylnie sugerować, że Bytom jest już wówczas rozwiniętym miastem przemysłowym – ten okres ma jednak dopiero nastąpić. Z obrazem Holteia korespondują jednak diagnozy landrata Solgera, który w swej kronice przyznaje bez ogródek, że Bytom jest wówczas raczej „dziurą", pozbawioną dróg i bardzo brudną[20].

Węglowy ślad w literackim obrazie Bytomia rysuje się wyjątkowo wyraźnie przede wszystkim w literaturze pierwszej połowy XX wieku. Urodzony w 1894 roku w Bytomiu Alfred Hein (1894–1945) jednoznacznie percypuje miasto jako ośrodek przemysłowy, pokryty czarną warstwą dymu, mający zaledwie jeden park. Pisarz ubolewa nad szkodami, jakie przemysł wyrządza przyrodzie, podziwia rozwój miasta, a jednocześnie mu współczuje[21]. Nasycony negatywnymi emocjami obraz Bytomia współgra przy tym z niechęcią do małomiasteczkowej ciasnoty umysłowej jego mieszkańców, utrudniającej artyście rozwinąć skrzydła[22].

W podobne elegijne tony uderza także austriacki dramaturg Arnolt Bronnen (1895–1959) w kontrowersyjnej powieści O.S. (1929), której akcja rozpoczyna się w przeddzień wybuchu III powstania śląskiego. Bytom to „sczerniałe miasto”, tonące w mroku i mieniące się ogniem z pobliskich zakładów przemysłowych, przede wszystkim jednak żywy organizm, który wraz ze śmiercią organicznie z nim związanego głównego bohatera przemienia się w upiora: „Wokół […] stały upiornie puste mury. Nad ulicami ziały puste okna. Z opustoszałych podwórzy dochodziło oskarżające szczekanie zatroskanych psów. Zza spadzistych kalenic, na tle podejrzanego nieba, przezierała czerwona poświata”[23].

Ekspresjonistycznie odrysowane miasto zyskuje jednak jeszcze straszniejsze oblicze w krótkim wierszu pt. Beuthen (1926) pióra nauczyciela i pisarza Wilhelma Müllera-Rüdersdorfa (1889–1945), gdzie jawi się jako niszczycielski pająk i demon, który pochłania wszelkie stworzenie. Inaczej jednak niż u Bronnena, u którego demonizacja miasta jest efektem narodowych i społecznych konfliktów, potworność bytomskiego grodu wynika tutaj z jego przemysłowego charakteru.

Kontrastowa pod względem wymowy jest natomiast modlitwa poetycka Waltera Mehringa (1896–1981) pt. Gebet über Beuthen [Modlitwa nad Bytomiem] (1931), prominentnego poety i satyryka okresu Republiki Weimarskiej. Tym razem przemysłowy Bytom staje się bowiem ofiarą składaną na ołtarzu przez kapitalistów i materialistów, którzy wyzyskują krainę dogorywającą na pokładzie węgla[24].

Problem ofiary i cierpienia podejmuje także bytomsko-opolski pisarz Joseph Wiessalla (1898–1945) w opowiadaniu Front unter Tage [Podziemny front] (1937), przynoszącym wstrząsający obraz katastrofy górniczej, jaka wydarzyła się w najstarszej bytomskiej kopalni, „Karsten-Zentrum", przemianowanej po wojnie na „Dymitrow", a po zmianie ustrojowej ponownie na „Centrum". Choć narracja o mieście nie wysuwa się tutaj na pierwszy plan, to nośnikami treści, które odnieść można także do samego miasta, są protagoniści opowiadania – rodziny bytomskich górników zamieszkujących dawną Miechowitzer Chaussee (obecnie ulica Wrocławska) oraz oni sami. Katastrofa górnicza łączy bowiem miasto w niemal jeden organizm, który z trwogą nasłuchuje wieści o zasypanych gwarkach. Bytom w narracji Wiessalli to jednoznacznie miasto górnicze i miasto górników, ludzi żyjących bez wyjątku w rytm pracy na kopalni, która swój złowrogi cień rzuca na całą społeczność. Podobnie jak Mehring, tak i Wiessalla wykazuje się dużą wrażliwością społeczną, kierując ostrze krytyki ku decydentom, którzy w imię finansowego zysku gotowi są poświęcić życie bezbronnych robotników.

Na odmiennym biegunie literackiego dyskursu o przemysłowym Bytomiu sytuuje się natomiast wiersz Beuthen – Stadt auf schwarzem Stein (1941) rozbarskiego pisarza-górnika Paula Habraschki (1897–1969), zatrudnionego nota bene na kopalni „Karsten-Zentrum". Zgodnie z duchem czasów i ideologicznym zapotrzebowaniem podmiot liryczny wychwala w nim miasto jako „symbol szlachetnej potęgi i niemieckiej siły”, pulsujące mocą wrzącej w nim pracy. Jednak oprócz owych koncesji względem estetyki narodowego socjalizmu w utworze pojawiają się też takie frazy, które zdają się niejako wyciszać ową wojenną buńczuczność: miasto otaczają bowiem „pola, łąki, lasy”, z pagórków pozdrowienie ślą „ciche brzozy”, zaś kominy hut i wieże wyciągowe podobne są do filigranowych przedmiotów[25].

Bytom jako miasto nowoczesne

Wraz z wejściem w okres gospodarczej prosperity zmienia się także literacki obraz Bytomia – wspominając lata nauki w bytomskim gimnazjum w drugiej połowie XIX wieku publicysta i dziennikarz Anton Oskar Klaussmann (1851–1916) odnotowuje wprawdzie, że jedyną brukowaną ulicą jest w Bytomiu ulica Krakowska, ale już gimnazjum uznaje za nowoczesne – mimo panującej w nim dyscypliny, czuje się w nim bowiem powiew wolności[26]. Gdy Bytom ma już wielkomiejski entourage – dzięki parkowi miejskiemu, promenadzie, tramwajom itp. – jego nowoczesność docenia także Elisabeth Grabowski, popularna wówczas etnolożka, przybywając do miasta w latach 20. XX wieku.

Cywilizacyjny postęp miasta to przy tym w jej ocenie zasługa niemieckiego ducha, dzięki któremu miasto wciąż się rozwija, i to mimo ciągłego zagrożenia ze strony Polski. Pisarka nie kryje jednak rozczarowania rzekomą „górnośląską metropolią”, która wita ją „pogrążając się w oparach dymu”[27].

  1. Anonim, Podróż dla przyjemności przez Górny Śląsk, przełożył L. Szybkowski, w: Trzy relacje z podróży po Śląsku w XVIII i XIX wieku, red. J. Szymański, Gliwice, Katowice 2006, s. 163–164.
  2. M. Jochemczyk, Ida na smyntorz, w: Wobec tradycji, Śląskie szkice oikologiczne, Katowice 2015, s. 63.
  3. L. Engelking, Bytom w literaturze, Bytom 2018, s. 62. Engelking błędnie podaje także tytuł opowiadania, zamieniając Jemielnicę na Jimelnicę.
  4. B. Hüppauf, Die Stadt als imaginierter Kriegsschauplatz, „Zeitschrift für Germanistik“, 2 (1995), s. 317–335.
  5. Por. T. Janikowski, Die blutende Grenze, Literatur und Publizistik zur oberschlesischen Teilung 1922, Berlin 2014, s. 53.
  6. Dla ujednolicenia wywodu i płynności narracji używam konsekwentnie polskiej nazwy Bytom, nawet wtedy, gdy chodzi o niemieckie Beuthen – N. N.-M.
  7. Ich łacińskie, niemieckie oraz polskie wersje zostały zebrane i skomentowane w następujących publikacjach: B. Szczech, W kręgu górnośląskich podań i legend, tom pierwszy: Czarny Śląsk, Zabrze 2008; B. Szczech, Srebrne miasto czyli Bytomskie legendy i podania, Bytom 2000.
  8. Por. F. Gramer, Chronik der Stadt Beuthen in Ober-Schlesien, Beuthen O/S 1863, s. 317–334.
  9. V. Beck, Las Goj, przełożyła N. Nowara-Matusik, https://wachtyrz.eu/las-goj-cz-1/ (29.08.2024).
  10. Por. N. Nowara-Matusik, Las w literaturze niemieckiej na Górnym Śląsku, „Wortfolge. Szyk słów”, nr 3 (2019), s. 15.
  11. V. Beck, Las Goj…
  12. por. np. Zemsta Szarlina /Podanie bytomskie/, [data nieznana], http://sbc.org.pl/Content/722253/PDF/Publikacja-GPE-034522.pdf (29.08.2024); G. Morcinek, Pokład Joanny, Warszawa 1952; E., Grabowski, Szarley, „Gleiwitzer und Beuthener Heimatblatt für die Stadt- und Landkreise“, 1950, s. 31–33.
  13. G. Lasik, Loblied auf den Iserbach, „Gleiwitzer und Beuthener Heimatblatt für die Stadt- und Landkreise“, 1950, s. 31–33.
  14. W. Köhler, Sehnsucht ins Reich, München 1933, s. 62–63. Wszystkie tłumaczenia, o ile nie podano inaczej, są moje – N. N.-M.
  15. W. Köhler, Eine Jugend in Oberschlesien, Augsburg 1962, s. 138.
  16. Twierdzi tak Alfons Perlick (w artykule Die Beuthener Leistung in Kunst und Literatur, „Mitteilungen des Beuthener Museum- und Geschichtsvereins“ H. 24 (1962), s. 70). Nieznane są mu bowiem zapewne zapiski Walentego Roździeńskiego z poematu Officina ferraria.
  17. J. Schaffranek, Der Beuthener Kreis bei Nacht, w: Lexicon zur Bergmannsprache oder populäre Erläuterung der beim Bergwerkswesen vorkommenden Kunstwörter, Berlin 1850, s. 45–46.
  18. M. Waldau, Nach der Natur, Lebende Bilder aus der Zeit, Schlesien Zweiter Theil 1847–1848, Hamburg 1850, s. 17.
  19. K. v. Holtei, Noch ein Jahr in Schlesien! Breslau 1864, s. 58.
  20. H. Solger, Der Kreis Beuthen in Oberschlesien, Breslau 1860.
  21. Por. A. Hein, Das Faschingsvergnügen, w: Zuhausmusik, Augsburg 1958, s. 11–17.
  22. Por. P. Meus, Zwischen Schlesien und Berlin, Die narrative Gestaltung der Welt im Werk Alfred Heins, Katowice 2020, s. 39 (manuskrypt pracy doktorskiej).
  23. Bronnen, A., O.S., Berlin 1929, s. 407.
  24. W. Mehring, Gebet über Beuthen, w: Arche Noah SOS: neues trostreiches Liederbuch, Leipzig 1931, s. 362–365.
  25. P. Habraschka, Beuthen, Stadt auf schwarzem Stein, „Beuten O/S. Die alte deutsche Berg- und Kulturstadt. Beilage des „Lokal-Anzeiger“ Nr. 33 / 8./9. Februar 1941.
  26. A. O. Klaussmann, Oberschlesien vor 55 Jahren und wie ich es wiederfand, Berlin 1911, s. 182 i dalsze.
  27. E. Grabowski, Beuthen, w: Wanderungen durch Oberschlesiens Städte, Oppeln 1927, s. 11.