Bytom w literaturze niemieckojęzycznej - zarys problematyki

Z IBR wiki
Przejdź do nawigacjiPrzejdź do wyszukiwania

Autor: dr hab. prof. UŚ Nina Nowara-Matusik

ENCYKLOPEDIA WOJEWÓDZTWA ŚLĄSKIEGO
TOM: 12 (2025)
Srebrne miasto Bytom według sztucznej inteligencji


Starsze o trzy lata od Krakowa górnośląskie miasto Bytom (lokowane na prawie niemieckim w 1254 roku) ma mimo wielowiekowej i wielokulturowej historii wyjątkowego literackiego pecha – nie doczekało się bowiem dotąd szerokiej epickiej reprezentacji ani w literaturze polskiej, ani niemieckojęzycznej. Można by przy tym pokusić się o stwierdzenie, że ludzie pióra od dawien dawna omijają miasto szerokim łukiem, podobnie jak uczynił to pewien niezidentyfikowany autor, gdy pod koniec XVIII wieku udał się w podróż dla przyjemności przez Górny Śląsk:

Przez Suchą Górę jedziemy do Bytomia. W drodze po lewej stronie widzimy położoną w Prusach Południowych górę Krodies [Grodziec – N. N.-M.] wraz z kaplicą, a po prawej stronie przejeżdżamy obok kaplicy zbudowanej przez wyznawcę kościoła reformowanego z wdzięczności dla swojej małżonki – katoliczki. Jezuita, który kiedyś wykonał napis, uczcił fakt, że budowniczy był kalwinem. Jadąc za Bytomiem w lewą stronę i pozostawiwszy Łagiewniki po stronie prawej, dojeżdżamy teraz do Huty Królewskiej w Chorzowie […].[1]

Choć od drugiej połowy XX wieku miasto pojawia się także coraz regularniej w literaturze polskiej, to raczej na zasadzie historycznego tła lub drugoplanowego wątku, by wymienić tylko powieść Finis Silesiae (2004) Henryka Wańka czy esej Ida na smyntorz (2015) Mariusza Jochemczyka. Ciekawe, że obu tym utworom wspólny jest elegijny nastrój, a katowicki badacz i poeta stwierdza wręcz, że jako „młody komiwojażer wiedzy” nie potrafił „odnaleźć się w widmowym Beuthen”[2]. Jeśli nawet poszerzyć pole badawcze i włączyć do niego także literaturę faktu, to za swoisty wyjątek potwierdzający regułę można uznać chyba reportaż Ballada o śpiącym lwie (2021) Agaty Listoś-Kostrzewy, mistrzowsko tematyzujący barwną historię grodu i jego mieszkańców na szerokim tle społecznym i kulturowym.

Problem obecności miasta w twórczości literackiej podjął jak dotąd jedynie Leszek Engelking w monografii Bytom w literaturze (2018), w pełni go jednak nie wyczerpując. Zgodnie z szeroko zakrojonym tytułem swojego opracowania badacz sięga także do przykładów z literatury niemieckiej, ale jego rozpoznania nie mają waloru oryginalności, ograniczają się bowiem do skatalogowania wybranych wątków, a wywód polega na niemal bezkrytycznym referowaniu dostępnej literatury przedmiotu, z całkowitym pominięciem tekstów źródłowych. Niestety tego typu działanie badawcze musi skutkować błędami, czego przykładem jest banalne opowiadanie Josefa Wiessalli, przetłumaczone na język polski ze względu na interesujący koloryt lokalny, uznane przez Engelkinga za „powieścią historyczną”[3].  

Jako problem badawczy miasto Bytom pojawia się ponadto na marginesie ogólnych analiz motywu miasta w literaturze – jako przykład wyimaginowanego wojennego teatrum, jakie kreśli Austriak Arnolt Bronnen w powieści O/S[4], czy też w niemieckojęzycznych w narracjach o granicy, która podzieliła Górny Śląsk w wyniku plebiscytu i powstań śląskich w latach 20. XX wieku[5].

Wobec braku stosownych opracowań oraz przekładów dzieł literackich można zatem przyjąć założenie, że niemieckojęzyczne narracje o owym ‘mieście przeklętym’ zostały zepchnięte na margines pamięci kulturowej, zaś w świadomości czytelnika polskiego właściwie nie istnieją. Jest to widoczna wyrwa w literackiej historii miasta oraz jego polikulturowej niegdyś tkance, która domaga się wypełnienia, zwłaszcza że inne górnośląskie miasta stratę tę nadrabiają już od dłuższego czasu, przywracając pamięć o swym wieloetnicznym dziedzictwie. Proces ten odbywa się oczywiście za pośrednictwem przekładów – dzięki nim czytelnik polskojęzyczny może przespacerować się dziś po Katowicach śladami Wielkiego Janji, bohatera powieści Arnolda Ulitza (1939, wyd. pol. 2023) pod tym samym tytułem, czy poznać życie codzienne w Opolu, dawnej stolicy Górnego Śląska, które odmalowuje Alfred Nowinski w powieści W blasku ognia (1928, wyd. pol. 2023), przełożonej przez Joannę Rostropowicz.

Niemieckojęzyczne narracje o mieście, które przez kilkaset lat należało administracyjnie do niemieckiego obszaru językowego, są bez wątpienia ważnym elementem tożsamości regionalnej oraz wielonarodowego i wielokulturowego dziedzictwa województwa śląskiego. Miasto Bytom[6] – zgodnie ze swoją wielokulturową tradycją – prezentuje bowiem w literaturze niemieckojęzycznej różnorakie oblicza, które z pewnością warto odsłonić.

Bytom jako miasto przeklęte

Bytomka dzisiaj. Autorka: N. Nowara-Matusik

Wspomniana początkowo klątwa, jaka ma ciążyć nad miastem nawet po czasy współczesne, należy bez wątpienia do jego narracji założycielskich, których źródłem są lokalne podania oraz legendy[7]. Na szczególną uwagę zasługują przy tym wyzyskujące istotne lokalne wątki, a przekształcone literacko podania pomieszczone w kronice miasta pióra bytomskiego nauczyciela Franza Gramera. W tekstach Silberne Wiegen oraz Die Silbererze in Beuthen im 14. Jahrhundert mowa jest o zasobnych mieszczanach, przetapiających w piwnicach swych domów srebrny kruszec, którym wówczas stoi miasto, w srebrne kołyski[8]. Do takich krezusów należy także ówczesny burmistrz, Andreas Fabrici, skonfliktowany z władzą kościelną o zyski z wydobycia rudy, na którego rozkaz zostają utopieni księża z kościoła mariackiego. Gdy konflikt między władzą kościelną a mieszczanami zaostrza się, włączają się do niego także rozbarscy chłopi. Na buntowniczych mieszczan klątwę rzuca św. Jacek, a potem sam papież. W efekcie przeklęte miasto Bytom zaczyna podupadać: wody podziemne zalewają kopalniane chodniki, miasto niszczą pożary, a w trakcie jednego z nich w swoim domu ginie Fabrici.  

W tekstach przedrukowanych przez Gramera wybrzmiewa istotny problem podziału miasta, będącego nie tylko przedmiotem rywalizacji instytucji kościelnych i świeckich, ale także górnośląskich książąt. Problem Bytomia jako miasta podzielonego jest przy tym jednym z istotniejszych wątków, które przetwarza literatura niemiecka, szczególnie okresu plebiscytu i powstań śląskich, a występujące w podaniach postaci – Fabriciego, św. Jacka oraz demona Szarleja (Szarlina) – powracać będą nie tylko na kartach literatury ludowej.

Chyba najbardziej rozbudowaną realizację tematu Bytomia jako miasta przeklętego przynosi opowiadanie Vicktora Becka pt. Der Gojwald. Historische Erzählung aus der oberschlesischen Heimat [Las Goj. Opowieść historyczna z górnośląskiej ojczyzny], opublikowane w Katowicach w latach 20. XX wieku. Nieznany szerzej autor przenosi akcję do położonego tuż za bramami miasta autonomicznego kraiku – tytułowego lasu Goj – w którym wydobywany jest srebrny kruszec, już w pierwszym zdaniu eksponując jego bliski związek z miastem: „W czasach, o których tu będzie mowa, odnogi prastarego bytomskiego grodu sięgały za południowo-wschodnią bramę miejską, po dzisiaj już niemal zapomniany las Goj”[9]. Samo to miejsce jest zresztą innym istotnym mnemotoposem, występującym w wielu bytomskich podaniach, gdzie pojawia się jako miejsce przechadzek bytomskich mieszczan, kryjówka rozbójników Dyngosa i Eliasza czy labirynt pełen skarbów[10]. Głównym bohaterem opowieści Becka jest zbiorowość – zamieszkujący Goj gwarkowie:

Była tu niegdyś wioska gwarków, należącą do starego miasta, i wydobywano w niej bogate złoża rud. Na obu spoczywało błogosławieństwo Boga, jedna generacja gwarków zmieniała drugą, młodzi szanowali starszych, starsi zaś dbali o godność młodych i tak konkurowały ze sobą miłość i cnota. I jak gdyby łaski te nigdy nie miały się wyczerpać, tak jedna żyła srebra objawiała się za drugą. Wiele dobrych, pięknych i szlachetnych rzeczy stworzył ów metal. Każdemu gwarkowi dom niczym pałac, pękający wprost od cennego dobytku, pani domu barwne szaty i kokardy oraz srebrną zastawę i kuchenne przybory, ile tylko dusza zapragnie, pannom przecudne zapaski i gorsety i srebrne spinki do włosów i butów, kawalerom zaś takie same pasy i sprzączki i fajki i wiele, wiele więcej. I tak rosło i rosło bogactwo w sztolni i w domu, a końca mu nie było widać. I każdego dnia wytapiano filary i stalle, krucyfiksy i ołtarze, kadzielnice i pastorały ku chwale Najwyższego; […] O Goju, co bogatszym był i potężniejszym niźli samo miasto, rozprawiano w wielu miejscach i nawet daleko poza krajem.[11]

Zastosowana w tekście enumeracja dobrze oddaje ogrom bogactwa, jakim miał się szczycić Goj, wprowadzając jednocześnie pewien element ciągłości i jednostajności do jego historii. I tak jest też faktycznie: miejsce to trwa niezmiennie, póki przestrzegane są dawne obyczaje, lecz gdy te odchodzą w zapomnienie, rozpoczyna się upadek Goju i miasta. Beck w dosyć upraszczający i moralizatorski sposób ukazuje historię gwarków, których gubi ostatecznie wiarołomstwo i oddanie się mamonie. Ciekawe jest jednak to, że – inaczej niż w bytomskich podaniach i innych tekstach literackich[12] – zatapiający bytomskie kopalnie w akcie zemsty duch nie jest złym demonem Szarlejem, ale posłanym przez Boga Skarbnikiem, który pełni funkcję strażnika dobrego obyczaju oraz starej wiary. I to właśnie on rzuca na miasto przekleństwo, które trwać ma tak długo, póki srebro nie przemieni się w inny, drogocenny kruszec – węgiel.

Warto także odnotować, że oprócz Goju w tekście Becka pojawia się kolejny, ważny dla kultury Bytomia mnemotopos: rzeka Bytomka, dawny potok Iserbach, nazywany także das Beuthener Wasser. To właśnie nad nią narratorowi objawiają się nimfy, a w położonym nieopodal stawie skrywać ma się dawne bogactwo Goju. Beck wyraźnie romantyzuje rzekę i jej otoczenie – ta strategia powraca też zresztą w innych, poświęconych jej utworach, m.in. we wspomnieniowym tekście Loblied auf den Iserbach [Hymn na cześć Bytomki] (1950) Georga Lasika[13].

Wyjątkowo wyraźnie romantyzuje jednak miasto bytomianin Willibald Köhler (1886–1976), odrealniając na Eichendorffowską modłę także Las Goj, miejsce wycieczek głównego protagonisty powieści Sehnsucht ins Reich [Tęsknota za królestwem] (1933). Istotniejsze jest jednak wprowadzenie do fabuły postaci Johannesa Fabriciego, rzekomego potomka średniowiecznego burmistrza. Bytomsko-opolskiego pisarza bardziej jednak niż powiązany z nim motyw klątwy interesuje rozpatrywany na dwóch płaszczyznach czasowych – średniowiecznej historii Fabriciego oraz osadzonego w międzywojniu wątku jego potomka – problem podziału miasta, a raczej jego narodowego czy też wręcz tożsamościowego rozdarcia. Powieść rezonuje z jednej strony z duchem czasów – problematyka topograficznego rozdarcia Górnego Śląska w efekcie plebiscytu i powstań śląskich, ilustrowana z upodobaniem metaforą krwawiącej granicy, nie była wówczas w piśmiennictwie niemieckim niczym nowym – z drugiej zaś zaskakuje nowoczesnym ujęciem kwestii górnośląskiej – w tym przypadku bytomskiej – tożsamości. Warto przytoczyć w tym miejscu stosowny passus:

Kim był Bytomski?

Bytomski był drobnym rolnikiem z naszego pogranicza, który walczył o ostateczne wyzwolenie od pańszczyzny.

Bytomski był chłopem z zaścianka, na którego przy okienku pocztowym lub kolejowym wrzeszczał urzędnik – wysłany na nasze pogranicze wbrew swej woli w zamian za przydział marek […] –, bo ten postępował wbrew przepisom albo porządkowi.

Bytomski, to był ten biedak, którego wyśmiewano przed sądem z powodu jego nieporadnej niemczyzny.

Bytomski był głosem wszystkich podejrzanych, pominiętych lub zwolnionych z powodu ich nazwiska, kończącego się na -ka lub -ky lub ich wyznania, którzy nie mogli żyć według swoich zasad.[14]

W zarysowanym przez pisarza modelu bytomskiej tożsamości na pierwszy plan wysuwa się pierwiastek (górnośląskiej) pograniczności. I choć dalsze powieściowe passusy aluzyjnie zrównują z Bytomskim Wojciecha Korfantego, to ową charakterystykę można odnieść też do samego miasta Bytomia, co sugeruje już zresztą określenie „Bytomski”. W tym sensie jawi się Bytom jako miasto pograniczne i pragnące o sobie samostanowić, lecz będące ofiarą, jak wynika z powieściowej narracji, niezrozumienia i narzuconej mu obcej władzy i kultury. Taka wykładnia współgra z kolei z wątkiem średniowiecznej klątwy, która zdaje się ciążyć nad grodem mimo upływu setek lat.

Problem ten podejmuje Köhler raz jeszcze, tym razem jednak w humorystycznym tonie, w swych pamiętnikarskich zapiskach: wspominając pożar ogromnego cyrku Ringling Bros. and Barnum & Bailey Circus, podróżującego po Europie dwoma ogromnym pociągami, do jakiego doszło na stacji rozrządowej w Bytomiu w 1901 roku, narrator utyskuje: „Ów amerykański emisariusz podróżuje po całym świecie, i akurat w naszym Bytomiu spotyka go takie nieszczęście. W rezultacie nasze miasto zyskało – jak świat szeroki – zasmucającą sławę”[15].

Bytom jako miasto przemysłowe

Miasto zniszczone przez przemysł według sztucznej inteligencji

Bez wątpienia miasto Bytom zapisało się na kartach literatury niemieckiej przede wszystkim jako miasto przemysłowe. I właśnie takie jego oblicze pojawia się w jednym z pierwszych poświęconych mu utworów literackich[16], pióra bytomskiego proboszcza Josepha Schaffranka (Józefa Szafranka):

Jakże wspaniałym był widok ludu Israela, przez czterdzieści lat ciągnącego pod przewodnictwem Mojżesza przez pustynię. Słup ognia płonął za dnia na czele owego pochodu. Lecz bardziej zachwycający – mimo swej biedy i nędzy – jest powiat bytomski na Górnym Śląsku, a to za sprawą zakładów górniczych i hut. Jasne i mroczne chmury za dnia, nocą zaś barwne słupy ognia, bijące od kopalń, wielkich pieców, cegielni, pudlingarni itd., przemieniają tę raczej mało romantyczną okolicę w przecudowną krainę wróżek. Wrażenie to pogłębia jeszcze żar, bijący w niebo z koksowni, kominów maszynowni, kopalnianych ognisk, fryszerek i młotów, co w mgnieniu oka barwi firmament krwistą czerwienią. Całe karawany podobnych do zjaw górników, spieszących o różnych porach z płonącymi lampkami przez pola i niwy, góry i doliny, lasy i łąki, z pracy do domu albo z domu do pracy, przydają piękna temu obrazowi dniem i nocą, nasycając go do tego stopnia różnobarwnością, że bardziej zadowala on oczekiwania turysty podróżującego koleją żelazną i obcego przybysza, aniżeli Berlin nocą i za dnia, jakim widzimy go codziennie, i jakim prezentuje się na scenie. Widząc ów ogrom niespokojnych płomieni, co kręcą się wokół siebie, skaczą i pędzą w dal, każdy człek o żywej wyobraźni poczuje się tak, jakby znalazł się pośród lśniącego morza ognia.[17]                                                                  

Apologetyczny obraz bytomskiego krajobrazu widocznie hołduje postromantycznej estetyce baśniowości i niesamowitości, jaka w opisach Górnego Śląska połowy XIX wieku pojawia się także przykładowo u Maxa Waldaua[18]. Zdaje się jednak, że zachwyt bytomskiego „czerwonego proboszcza” jest jednostkowy, bowiem począwszy od tego okresu Bytom jako miasto przemysłu zyskuje raczej ponure oblicze. Takim widzi je przykładowo niezwykle popularny wówczas pisarz Karl von Holtei, który przybywa do Bytomia na zaproszenie bytomskiego landrata Hugona Solgera w 1860 roku dyliżansem pocztowym z Gleiwitz. Miasto robi na nim jednoznacznie złe wrażenie:

[jestem] nieco przygnębiony, muszę to przyznać, a to za sprawą otoczenia, skąpanego w węglowym dymie, które nie wystawia na pokaz niczego innego jak tylko jednostajne ślady owej potężnej bogini czasu, co drąży ziemię, niszczy lasy, jest pazerna na pieniądze i rządzi światem, a zwie się „industrią”.[19]

Opis Holteia może mylnie sugerować, że Bytom jest już wówczas rozwiniętym miastem przemysłowym – ten okres ma jednak dopiero nastąpić. Z obrazem Holteia korespondują jednak diagnozy landrata Solgera, który w swej kronice przyznaje bez ogródek, że Bytom jest wówczas raczej „dziurą", pozbawioną dróg i bardzo brudną[20].

Węglowy ślad w literackim obrazie Bytomia rysuje się wyjątkowo wyraźnie przede wszystkim w literaturze pierwszej połowy XX wieku. Urodzony w 1894 roku w Bytomiu Alfred Hein (1894–1945) jednoznacznie percypuje miasto jako ośrodek przemysłowy, pokryty czarną warstwą dymu, mający zaledwie jeden park. Pisarz ubolewa nad szkodami, jakie przemysł wyrządza przyrodzie, podziwia rozwój miasta, a jednocześnie mu współczuje[21]. Nasycony negatywnymi emocjami obraz Bytomia współgra przy tym z niechęcią do małomiasteczkowej ciasnoty umysłowej jego mieszkańców, utrudniającej artyście rozwinąć skrzydła[22].

W podobne elegijne tony uderza także austriacki dramaturg Arnolt Bronnen (1895–1959) w kontrowersyjnej powieści O.S. (1929), której akcja rozpoczyna się w przeddzień wybuchu III powstania śląskiego. Bytom to „sczerniałe miasto”, tonące w mroku i mieniące się ogniem z pobliskich zakładów przemysłowych, przede wszystkim jednak żywy organizm, który wraz ze śmiercią organicznie z nim związanego głównego bohatera przemienia się w upiora: „Wokół […] stały upiornie puste mury. Nad ulicami ziały puste okna. Z opustoszałych podwórzy dochodziło oskarżające szczekanie zatroskanych psów. Zza spadzistych kalenic, na tle podejrzanego nieba, przezierała czerwona poświata”[23].

Ekspresjonistycznie odrysowane miasto zyskuje jednak jeszcze straszniejsze oblicze w krótkim wierszu pt. Beuthen (1926) pióra nauczyciela i pisarza Wilhelma Müllera-Rüdersdorfa (1889–1945), gdzie jawi się jako niszczycielski pająk i demon, który pochłania wszelkie stworzenie. Inaczej jednak niż u Bronnena, u którego demonizacja miasta jest efektem narodowych i społecznych konfliktów, potworność bytomskiego grodu wynika tutaj z jego przemysłowego charakteru.

Kontrastowa pod względem wymowy jest natomiast modlitwa poetycka Waltera Mehringa (1896–1981) pt. Gebet über Beuthen [Modlitwa nad Bytomiem] (1931), prominentnego poety i satyryka okresu Republiki Weimarskiej. Tym razem przemysłowy Bytom staje się bowiem ofiarą składaną na ołtarzu przez kapitalistów i materialistów, którzy wyzyskują krainę dogorywającą na pokładzie węgla[24].

Problem ofiary i cierpienia podejmuje także bytomsko-opolski pisarz Joseph Wiessalla (1898–1945) w opowiadaniu Front unter Tage [Podziemny front] (1937), przynoszącym wstrząsający obraz katastrofy górniczej, jaka wydarzyła się w najstarszej bytomskiej kopalni, „Karsten-Zentrum", przemianowanej po wojnie na „Dymitrow", a po zmianie ustrojowej ponownie na „Centrum". Choć narracja o mieście nie wysuwa się tutaj na pierwszy plan, to nośnikami treści, które odnieść można także do samego miasta, są protagoniści opowiadania – rodziny bytomskich górników zamieszkujących dawną Miechowitzer Chaussee (obecnie ulica Wrocławska) oraz oni sami. Katastrofa górnicza łączy bowiem miasto w niemal jeden organizm, który z trwogą nasłuchuje wieści o zasypanych gwarkach. Bytom w narracji Wiessalli to jednoznacznie miasto górnicze i miasto górników, ludzi żyjących bez wyjątku w rytm pracy na kopalni, która swój złowrogi cień rzuca na całą społeczność. Podobnie jak Mehring, tak i Wiessalla wykazuje się dużą wrażliwością społeczną, kierując ostrze krytyki ku decydentom, którzy w imię finansowego zysku gotowi są poświęcić życie bezbronnych robotników.

Na odmiennym biegunie literackiego dyskursu o przemysłowym Bytomiu sytuuje się natomiast wiersz Beuthen – Stadt auf schwarzem Stein (1941) rozbarskiego pisarza-górnika Paula Habraschki (1897–1969), zatrudnionego nota bene na kopalni „Karsten-Zentrum". Zgodnie z duchem czasów i ideologicznym zapotrzebowaniem podmiot liryczny wychwala w nim miasto jako „symbol szlachetnej potęgi i niemieckiej siły”, pulsujące mocą wrzącej w nim pracy. Jednak oprócz owych koncesji względem estetyki narodowego socjalizmu w utworze pojawiają się też takie frazy, które zdają się niejako wyciszać ową wojenną buńczuczność: miasto otaczają bowiem „pola, łąki, lasy”, z pagórków pozdrowienie ślą „ciche brzozy”, zaś kominy hut i wieże wyciągowe podobne są do filigranowych przedmiotów[25].

Bytom jako miasto nowoczesne

Wraz z wejściem w okres gospodarczej prosperity zmienia się także literacki obraz Bytomia – wspominając lata nauki w bytomskim gimnazjum w drugiej połowie XIX wieku publicysta i dziennikarz Anton Oskar Klaussmann (1851–1916) odnotowuje wprawdzie, że jedyną brukowaną ulicą jest w Bytomiu ulica Krakowska, ale już gimnazjum uznaje za nowoczesne – mimo panującej w nim dyscypliny, czuje się w nim bowiem powiew wolności[26]. Gdy Bytom ma już wielkomiejski entourage – dzięki parkowi miejskiemu, promenadzie, tramwajom itp. – jego nowoczesność docenia także Elisabeth Grabowski, popularna wówczas etnolożka, przybywając do miasta w latach 20. XX wieku.

Cywilizacyjny postęp miasta to przy tym w jej ocenie zasługa niemieckiego ducha, dzięki któremu miasto wciąż się rozwija, i to mimo ciągłego zagrożenia ze strony Polski. Pisarka nie kryje jednak rozczarowania rzekomą „górnośląską metropolią”, która wita ją „pogrążając się w oparach dymu”[27].

Bytom jako miasto tolerancji

Gruss aus Beuthen O. S. Gondelteich im Stadtpark, [data nieznana]. [online]. Verlag v. M. Immerwahr. [dostęp:  30 sierpień 2024]. Źródło: ŚBC - http://www.sbc.org.pl/Content/50598/PDF/50598.pdf

Jedno z pierwszych literackich świadectw, w którym mowa jest o wyjątkowej, tolerancyjnej atmosferze panującej w mieście, wyszło spod pióra Ignatza Brucka. Ów dawny mieszkaniec Bytomia opisuje w nim swoją młodość, a więc lata 40. i 50. XIX wieku – jest to czas, gdy u miejskich bram stoją jeszcze wiejskie chaty kryte strzechą, a przez rynek przejeżdżają wozy z rudą. Bruck wspomina:

Przewaga katolickich mieszkańców wyraźnie kształtowała miasto, ale dzięki kościelnym władzom panowały w nim spokój i harmonia. Proboszczem katolickiego kościoła parafialnego pod wezwaniem Marii Panny był wówczas ksiądz Schaffranek, człowiek cieszący się wielkim szacunkiem wszystkich mieszkańców […]. Nabożeństwa żydowskie zawsze cieszyły się dużą frekwencją. Dominowała religijność i pobożność, panował duch tolerancji, którego trudno dziś [tj. w roku 1916 – N. N.-M.] odnaleźć. Doskonałym tego świadectwem jest fakt, że gdy w sobotę i święta zamykało się wiele sklepów, które prowadzone były przez Żydów, to przyjmowano to z cichą wyrozumiałością.[28]

Pokojowe współistnienie mieszkańców miasta staje się ponownie możliwe po zakończeniu I wojny światowej – takimi jawią się lata 20. i 30. XX wieku we wspomnieniach bytomianina Maxa Taua (1897–1976), pisarza i jednej z najbardziej wpływowych postaci niemieckiej sceny literackiej okresu Republiki Weimarskiej, promotora wywodzących się Bytomia pisarzy – Bruno Arndta[29] oraz Josefa Wiessalli. Bytom jawi się w nich jako miejsce bezkonfliktowej koegzystencji różnych wyznań, wzajemnej tolerancji, szacunku i wsparcia dla drugiego człowieka. Tau zauważa:

Było oczywiste, że w Dzień Pojednania dzieci nie hałasowały na placu przed synagogą. Przychodził Wielki Piątek, to my też nie bawiliśmy się obok kościoła protestanckiego. Czekaliśmy, aż superintendent opuści kościół i formowaliśmy szpaler. Tak właśnie – we wzajemnym szacunku i miłości – żyli w mieście ludzie. Panował w nim pokój.[30]

Podobny obraz miasta przepojonego tolerancją odrysowuje Max Guttmann (1921-?), dla którego dawny Bytom jest jednym z najpiękniejszych górnośląskich miast przemysłowych, a przede wszystkim miejscem sielankowego dzieciństwa, któremu kres przynosi fatalny rok 1933. Odwiedzając je w latach 50. Guttmann deklaruje wprawdzie, że stracił z nim „emocjonalny kontakt”, jednocześnie jednak przyznaje, że ono wciąż jeszcze żyje w jego wspomnieniach[31].

Bytom jako (utracony) heimat

Wybrzmiewający we wspomnieniach Guttmanna oraz Taua motyw miasta jako utraconego heimatu powraca z większą intensywnością przede wszystkim w literaturze powojennej, w ramach nurtu tzw. literatury ucieczki i wypędzenia[32].

Za jednego z reprezentantów tego nurtu można uznać urodzonego w 1917 roku w Bytomiu pisarza i germanistę Gerharda Kukofkę (1917–1970), który na zawsze opuszcza miasto rodzinne pod koniec II wojny światowej wraz z jednym z transportów żołnierzy Wehrmachtu, biorących udział w obronie Festung Breslau[33]. Jego nową ojczyzną staje się Regensburg. Temat utraconej ojczyzny będzie odtąd powracał w jego utworach regularnie, konkretyzując się w nostalgicznych obrazach sielankowego dzieciństwa, rodzinnego domu oraz miasta. Jednak obrazy utraconego heimatu pióra Kukofki – zebrane w tomach Ein Leben (1971) [Jedno życie] oraz Frohe Zeit in Schlesien (1966) [Radosny czas na Śląsku] w formie krótkich opowiadań oraz liryków – są pozbawione rewanżyzmu, zaś utrata budzi wprawdzie smutek i tęsknotę, ale nie chęć powrotu. Utożsamione z heimatem miasto Bytom pojawia się m. in. w wierszu Die Vaterstadt (1971) [Rodzinne miasto], gdzie przyrównane zostaje do prostej i skromnej żony górnika, nie obnoszącej się ze swą pięknością oraz matki, która nie przestaje obdarowywać swych dzieci złotymi kłosami. Kobiecy pierwiastek (w języku niemieckim miasto oraz heimat są rodzaju żeńskiego) przydaje miastu wręcz uniwersalny wymiar, ukazując je jako mitologiczną Demeter: źródło i tajemna kolebkę wszelkiego życia. Ów ton wdzięczności za życie przewija się zresztą w pozostałych utworach, w których Kukofka wspomina m. in. bytomski park z wybiegiem dla niedźwiedzi (wiersz pt. Der Beuthener Bärenzwinger), uosobienie dziecięcej Arkadii, czy oczekiwanie na dziadka w tekście pt. Wasserpolnisch, który przemierza zaśnieżone bytomskie ulice – Tarnowitzer Chaussee (obecnie Jainty) oraz die Große Blottnitza Straße (obecnie Piłsudskiego). Wart przytoczenia jest natomiast początek krótkiego tekstu pt. Pelargonien [Pelargonie], w którym narrator opisuje fragment obecnej ul. Kraszewskiego (niem. Hakubastraße), ścisłego bytomskiego centrum:

Przez okna naszego nowego mieszkania na ulicy Hakubastraße mogliśmy patrzeć ponad szerokimi pasmami zieleni na ulicę równoległą do naszej. Nad bramą wjazdową wisiał tam szyld:

Heinrich Heinrich

fabryka krzeseł

Pomyślałem sobie, że żartowniś z tego ojca, skoro nie znalazł dla swojego syna innego imienia. Obok zaś tego podwójnego Heinricha, w żółtym domu z cegieł, dokładnie naprzeciwko nas i na tej samej wysokości, oddzielona od nas tylko zielonym pasem zieleni i dwoma ulicami, mieszkała Dombkowo. Naprawdę nazywała się Dombek i była bardzo daleką krewną mojej matki, ale forma „Dombkowo” wzięła się ze śląskich przyzwyczajeń.

Dombkowo niemal cały dzień patrzała przez okno. To zajęcie, przypominające goetheańskiego strażnika wieży Linceusza, uprawiały również, tyle że na nieco niższym poziomie, nie na wysokości wieży,  często gęsto obie jej córki, jak gdyby był to dochodowy interes. Cóż, wtedy nie było jeszcze telewizorów, bezpośredni wycinek widzialnej rzeczywistości wystarczał gapiom i chronił młode oczy przed zbyt wczesnym nieostrym widzeniem […].

Żeńskie istoty po tamtej stronie pochylały się, wyglądając z okien, nad skrzynkami pełnymi pelargonii, które rozkwitały czerwienią, nieruchomiejąc niczym marmurowe posągi.[34]

Przywołanie postaci strażnika wieży Linceusza z drugiej części Fausta Goethego oraz aluzja do noweli Marmurowy posąg Josepha von Eichendorffa widocznie odrealniają miasto i jego mieszkańców, choć nie pozbawiają narracji o nim ironicznej nostalgii.

W melancholijnym tonie utrzymane są także krótkie formy prozatorskie zebrane w tomie Jugend in Oberschlesien [Młodość na Górnym Śląsku] Wilhelma Reichela. Ich narratorem jest osiemnastoletni chłopak imieniem Willi, którego uznać można zapewne za porte parole samego autora. Nastolatek wraz z rodziną mieszka na dawnej Lindenstraße, obecnej ul. Woźniaka, w pobliżu dawnego Krüppelheimu (Domu dla Kalek), w którym dzisiaj znajduje się szpital. Narrator wspomina: „Należeliśmy do katolickiej grupy młodzieżowej (Jungborn) i mieszkaliśmy w jednym z większych górnośląskich miast, zaledwie sto metrów w linii prostej od polskiej granicy”[35]. Są lata 30. XX wieku, a Willy jest liderem grupy chłopców, z którymi – zgodnie ideałami ruchu Jungborn, stawiającego na kontakt z przyrodą w terenach industrialnych – co niedzielę udaje się na piesze wycieczki w okoliczne miejsca – do lasu miejskiego (Stadtwald, obecnie Dąbrowa Miejska, dzielnica miasta) lub Friedrichswille (dzisiaj Górniki, najmniejsza dzielnica Bytomia). Obok deskrypcji podmiejskich krajobrazów oraz beztroskich młodzieżowych zabaw w zbiorze pojawia się także wstrząsający opis baraków dla bezrobotnych, ulokowanych zaledwie kilka ulic dalej od rodzinnego domu narratora, które ten odwiedza wraz ze swoją grupą w pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia:

Przed nami stał podłużny barak z blachy falistej. Spojrzeliśmy po sobie: co to ma być? Z każdej strony ze ścian baraku wyzierały wiązki siana!

– Ściany przerdzewiały. I żeby tak bardzo nie ciągło, zatykają dziury sianem – wyjaśnił nam Leo, chłopak ze starszej grupy.

Wdreptaliśmy do środka. Podłogi nie było – mieszkańcy baraku użyli drewnianych desek na opał. Na opał poszły też wewnętrze ściany, sufit i wszystko to, co go podpierało, a czego można było użyć. Dwie grube deski prowadziły do pieca żeliwnego, stojącego mniej więcej pośrodku. Obok niego, na polowym łóżku, leżał około dwunastoletni chłopiec. Był więc w tym samym wieku, co większość moich chłopaków. Leżał niemal bez ruchu, przykryty po szyję. Twarz miał strasznie bladą, a na zapadniętych policzkach wykwitły dwa rumieńce. A oczy … Mój Boże! Jakie to dziecko miało wielkie, błyszczące oczy! Nie ruszały się, ale mieliśmy wrażenie, że przenikają i penetrują każdego z nas.[36]

Bytom jako heimat traci tym samym mityczny urok błogiego dzieciństwa – rozszczelnienie owego toposu przyniesie jednak przede wszystkim literatura tematyzująca koniec II wojny światowej oraz jej konsekwencje dla całego Górnego Śląska. Ten okres w historii miasta przetwarza literacko m.in. Erna Drewitz, mieszkanka dawnego Bytomia, zmarła 20 grudnia 1964 roku w wieku 68 lat, prawdopodobnie w Jessen an der Elster. Drewitz jest autorką poruszającego pamiętnika Land unterm Kreuz [Kraina naznaczona krzyżem], rozpoczętego 21 stycznia 1945 roku, a zakończonego 18 października, opisującego m.in. wkroczenie do miasta Armii Czerwonej. Narratorka pamiętnika to mieszkanka dawnej Goethestraße (dzisiaj ulica Didura), która początkowo nie ucieka z miasta mimo zagrożenia, chroniąc się wraz z pozostałymi mieszkańcami dzielnicy Kleinfeld w piwnicach domów. Gdy 27 stycznia 1945 roku pośród Bytomian rozchodzi się wiadomość, że wojsko oddało miasto nadciągającym Sowietom, narratorka odnotowuje:

Milczeliśmy przerażeni. Powiedziano nam tyle strasznych rzeczy o bolszewikach.

– Spójrz na niebo, jakie jest czerwone od ognia – dodała jedna z dwóch kobiet, szlochając.

Wszyscy wyszliśmy na dziedziniec. Była bezwietrzna noc z cudownie rozgwieżdżonym niebem. Śnieg leżał wysoko na ulicach i dachach, ale był pokryty czerwienią, bo niebo żarzyło się w okolicach dworca kolejowego, nad centrum miasta, nad dzielnicą za parkiem, wszędzie jaśniały płomienie. Bytom płonął...[37]

Z wyraźnym przerażeniem i pogardą narratorka przygląda się także plądrowaniu domów przez przybyłych do miasta Polaków, by pod datą 15 lutego 1945 roku zapisać następującą notatkę:

W mieście robi się coraz niespokojniej. Wszelkiego rodzaju polskie męty, prawdopodobnie ze wschodniego Górnego Śląska, pojawiają się z saniami, wózkami pełnymi walizek, wchodzą do opuszczonych mieszkań i rabują wszystko, co nie jest przybite gwoździami. Na przykład opustoszały dom przy Goethestraße 7, z którego wszyscy mieszkańcy uciekli, został doszczętnie splądrowany, a wille przy Eichendorffstraße [dziś Olejniczaka – N. N.-M.] w pobliżu mojego mieszkania, które zostały opuszczone przez lokatorów, również podlegają codziennym rewizjom. Czasami interweniuje milicja lub rosyjscy żołnierze, ale w większości przypadków grabieże kończą się sukcesem.[38]

Bytomski rynek w 1945 roku; Źródło: https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Market_square_in_Bytom,_1945.jpg

Relacja Drewitz nie jest jednak czarno-biała – mowa w niej bowiem także o kulturalnych Rosjanach i Polakach, ludziach o różnych obliczach, którzy okazują się zwierzętami lub bohaterami w chwili próby, niezależnie od narodowości. Pamiętnik Drewitz czyta się niemal jak protokół, w którym miasto Bytom jest wprawdzie utraconym heimatem, nie budzącym jednak – mimo przerażających okoliczności jego utraty – wyraźnie artykułowanych emocji.

Na drugim biegunie względem relacji Drewitz sytuuje się buzująca wręcz od emocji powieść Oberschlesische Passion [Górnośląska pasja] (1966) pióra bytomianina Viktora Paschendy, rozgrywająca się w Bytomiu w latach 1944–1956, za którą autor otrzymał w 1969 roku nagrodę Oberschlesischer Kulturpreis (w tym gronie znaleźli się też m.in. Max Tau oraz Janosch). Bohaterem a zarazem pierwszoosobowym narratorem powieści jest robotnik o nazwisku Förster, zatrudniony początkowo jako spawacz w jednej z bytomskich hut, a następnie, już po wojnie, jako górnik w kopalni „Karsten-Zentrum-Grube". Narrator opuszcza rodzinne miasto na fali odwilży w 1956 roku. Używając metodycznie formy zbiorowej „my”, protagonista przedstawia swoje indywidualne doświadczenia jako historię pewnej zbiorowości: górnośląskich Niemców, tzw. późnych przesiedleńców.

Bytom jako miasto nie jest w powieści głównym przedmiotem przedstawienia, autor nie podejmuje refleksji, ani nawet nie rejestruje architektonicznej tkanki miasta, jest ono dla niego pewną oczywistością, której nie trzeba opisywać w szczegółach. Dominującym tematem jest natomiast problem miasta jako heimatu – wpierw wyobcowanego, a potem utraconego. Proces wyobcowywania rozpoczyna się wraz z końcem wojny i przejęciem miasta przez nowe władze – narrator jest świadkiem plądrowania miasta przez jego mieszkańców, masowej histerii i walki wszystkich ze wszystkimi. Gdy Rosjanie przystępują do ostrzału miasta, rozpoczyna się „wielkie umieranie”[39], które jednak nie przerywa dzikiego ograbiania budynków. Ostrzeliwane przez artylerię miasto przypomina piekło:

Czarna chmura zawisła nad centrum miasta, przemieniając późne popołudnie w mroczną noc. Jasny blask szalejących pożarów upiornie oświetlał inferno przepełnione krzyczącymi, szalejącymi lub umierającymi w samotności ludźmi. O Dante Aligieri, na widok tego piekła ty także byś zamilkł![40]

Upiorność miejskiej scenerii przeplata się przy tym z jej groteskowością:

Ulice nosiły już w większości polskie, niewymawialne dla nas nazwy, zaś margines społeczny sprawiał, że chodzenie po ulicach wieczorem było nie lada wyzwaniem. […] Wszyscy byli partyzantami. Tak przynajmniej twierdzili. Przyciskając się do ścian budynków, biegłem przez centrum miasta, pragnąc dotrzeć do moich czterech ścian. Gdy przechodziłem przez Ring, nazywany teraz rynkiem, moją uwagę zwróciło beczenie kozy. A to co znowu? Kozy w centrum miasta, a do tego jeszcze na rynku? Tego jeszcze nie było. Rynek był zamknięty dla wszystkich zwierząt, z wyjątkiem psów. A jakże, był! Zbyt często zapominałem, że czas biegł do przodu i nadleciały już skowronki nowego porządku. Rozejrzałem się wokół, nie widząc jednak nigdzie śladu kozy. Lecz w tej samej chwili znowu rozległo się beczenie – głośno i wyraźnie. Przechyliłem głowę do tyłu, patrząc na fasadę budynku, a wtedy z okna mieszkania na drugim piętrze wychyliła się koza, becząc i dziwiąc się zmienionemu gwałtownie otoczeniu. Wydawało się, że nie czuje się zbyt dobrze. Być może ów widok przyprawiał ją o zbyt wielki zawrót głowy? Zsunąwszy nieco czapkę podrapałem się w zamyśleniu po głowie. A więc to stąd brała się ta zacięta walka nowo przybyłych o mieszkanie z łazienką. Tam właśnie przeniesieni do wielkiego miasta chłopi wstawiali swoją menażerię. No, skoro tak, to wszystkiego dobrego![41]

Inaczej niż u Drewitz, narracja Paschendy pełna jest narodowych napięć; między przedstawicielami poszczególnych grup narodowych przebiegają wyraźne linie podziału, nieuwzględniające specyfiki górnośląskiego regionu. Zgodnie z tą strategią narracyjną także Bytom otrzymuje jednoznaczną narodową etykietę – utraconego niesprawiedliwie na rzecz Polski niemieckiego miasta.

Bytom jako arena Tragedii Górnośląskiej

Przytoczone wyżej cytaty z pamiętnika Erny Drewitz oraz powieści Paschendy uznać można również za literackie ilustracje zjawiska, które historycy zwykli nazywać Tragedią Górnośląską. Chodzi w wielkim skrócie o wszystkie te powojenne wydarzenia, których ofiarą padli rodzimi mieszkańcy Górnego Śląska, a których najwyrazistszymi konkretyzacjami były wywózki do Związku Radzieckiego oraz internowania w obozach różnorakiego charakteru. Wstrząsającą relację o takim miejscu, położonym w samym centrum Bytomia – na terenie kopalni „Karsten” – przynosi także powieść Paschendy:

Kopalnia Karsten Centrum

Kamień milowy w historii cierpienia trzech narodów! Przez trzy lata rosyjscy jeńcy wojenni i polscy robotnicy przymusowi byli pałowani przez Niemców w obozie utworzonym z baraków obok kopalni i pozostawiani na śmierć głodową.

Ironia losu? A może sprawiedliwość? Cztery lata po wybudowaniu tej katowni jej budowniczowie siedzieli w niej jako ofiary maltretowane przez swoich byłych więźniów. „Oko za oko – ząb za ząb”, jak głosi Stary Testament. Niestety, w takich mordowniach zawsze siedzieli niewłaściwi ludzie.

Karsten-Zentrum-Grube. Kopalnia Centrum. Jedna nazwa w dwóch językach. Mocno wyryta w pamięci dwóch grup etnicznych! Okrucieństwa zgotowane ludziom przez ludzi pozostaną w pamięci tych, którzy je przeżyli, Rosjan i Niemców.[42]

Jedną z kart historii górnośląskiej tragedii, którą literacko przetwarza Paschenda, jest także obraz „gett” – jak nazywa narrator powojenne obozy odosobnienia dla wysiedlanych Niemców:

Polskie władze urządziły w naszym mieście dwa getta, jedno w spalonym po części bloku mieszkalnym na Ostlandstraße[43], róg Kalidestraße[44], tzw. „bloku Kalidego” („Kalideblock”), a drugi w sali gimnastycznej szkoły im. nadburmistrza Brüninga[45] na Kurfürstenstraße[46], której dach był w większej części zerwany wskutek uderzenia granatu. Getta służyły Polakom do dwóch celów: po pierwsze, eliminacji ludzi zdolnych do pracy i zatrudnienia ich w leżących odłogiem kopalniach, po drugie, pozyskaniu przestrzeni mieszkaniowej i wyposażenia dla wciąż jeszcze napływających Polaków.[47]

Choć użycie określenia getto w kontekście dyskursu o II wojnie światowej przywoływać musi skojarzenia z gettami żydowskimi, narrator kwestii tej w powieści nie rozpatruje. Obrana przez niego strategia retoryczna budzić musi kontrowersje: trudno bowiem oprzeć się wrażeniu, że oto myślowo zrównane zostają krzywdy, jakich Żydzi doznali ze strony nazistowskich Niemiec z cierpieniami oczekujących na wywózkę lub przymusowe zatrudnienie obywateli dawnej Rzeszy. Obraz Bytomia jako teatrum Tragedii Górnośląskiej utrwala również wspomniany już wcześniej Paul Habraschka. W autobiograficznej powieści Meinen Tod will ich selber sterben! Erlebnisse als Internierter in der Sowjetunion [Umrę tak, jak chcę! Wspomnienia z internowania w Związku Radzieckim] z 1966 roku, narrator już na pierwszych stronach odmalowuje obraz terroru, jaki w powojennym mieście sieją czerwonoarmiści:

Sowieccy wyzwoliciele, ludzie o europejskich manierach, już dziesięć dni szaleli w moim rodzinnym mieście. Przez dziesięć dni, każdego wieczora, podpalano od trzech do czterech domów; dziwnym trafem były to zawsze mieszkania robotników, a nie „kapitalistów”. Swoje mieszkania musieli opuszczać głównie górnicy, i to w przeciągu kilku minut, nie byli więc w stanie niczego uratować.

Tak wyglądała wychwalana wolność!

Trzydziestu siedmiu mężczyzn zostało niewinnie rozstrzelanych. Kobiety i dziewczęta nie ośmielały się wychodzić na ulicę – gwałty były na porządku dziennym; prymitywna brutalność nie ustawała nawet na widok uczennic i staruszek.

Sklepy zostały splądrowane. Ze wstydem trzeba przyznać, że także pewni bytomianie wykonywali dla „wyzwolicieli” więcej niż brudną robotę, po brzegi zapełniając swoje mieszkania zrabowanymi towarami.

Trwało to zatem już dziesięć dni. I wtedy sowieccy żołnierze porozwieszali wszędzie wielkie plakaty.

Widniał na nich wydrukowany tłustą czcionką napis: „Rozkaz numer 2”. Wzywał on mężczyzn w wieku od siedemnastu do pięćdziesięciu lat, aby zgłosili się na kopalnię Karsten-Zentrum w Bytomiu na Górnym Śląsku. Należało zabrać ze sobą bieliznę i jedzenie na czternaście dni.[48]

Zgodnie z rozkazem na kopalni stawia się także narrator, skąd rozpoczyna się jego odyseja do obozu pracy w Związku Radzieckim. Choć także powieść Habraschki nie jest wolna od kontrowersji – w relacji narratora szczególnie jaskrawo rysuje się pewien ideologiczny asymetryzm, akcentujący zbrodniczość systemu komunistycznego, a amortyzujący niejako zbrodnie faszystowskich Niemiec – to utwór ten zasługuje na uwagę ze względu na swoje lokalne zakorzenienie.

Uwagi końcowe

Próba syntetycznego ujęcia obrazu miasta Bytomia w literaturze niemieckojęzycznej wydobywa przede wszystkim cząstkowość czy też raczej wyimkowość narracji o mieście, przy czym nie można oprzeć się wrażeniu, że w większości z nich Bytom jawi się jako ofiara – czy to średniowiecznej klątwy, narodowych konfliktów czy zbrodniczych systemów. Obrazy miasta konotują w większości negatywne emocje: utraty, lęku, zaniechania, niechęci czy wręcz odrazy. Oczywiście nie są one związane wyłącznie z literackim dyskursie o mieście; wpływ mają na nie bowiem także osobiste zapatrywania autorów, poetyki samych tekstów czy ich historycznoliterackie uwarunkowania. Ślady Bytomia pozostawione w literaturze niemieckojęzycznej pozwalają jednak odkryć, poznać i poddać pod dyskusję jedną z warstw wielokulturowego i wielowiekowego palimpsestu, jakim był niegdyś ów gród, celowo nadpisaną czy też wymazaną przez zbrodnicze ideologie i systemy. Ślady owe mogą – czy raczej powinny – poprowadzić też dalej: do bytomskich dzielnic, współtworzących niegdyś i dzisiaj nie tylko mentalny, ale także literacki obraz miasta, utrwalony przez takich niemieckojęzycznych twórców jak tarnogórski górnik Karl Franz Mainka, opiewający piękno suchogórskiego Lasu Segiet czy Georg Zivier, autor epickiego portretu dziewiętnastowiecznych Miechowic[49]. Może właśnie dzięki owym ‘pobocznym’ narracjom miasto Bytom (od)zyska zupełnie nowe – wolne od średniowiecznej klątwy – oblicze.

Bibliografia

  • Anonim, Podróż dla przyjemności przez Górny Śląsk, przełożył L. Szybkowski, w: Szymański J. (red.): Trzy relacje z podróży po Śląsku w XVIII i XIX wieku, Gliwice, Katowice 2006, s. 153–182.
  • Beck V., Der Gojwald, Historische Erzählung aus der oberschlesischen Heimat, Katowice b.r.w.
  • Bronnen, A., O.S., Berlin 1929.
  • Bruck, I., Beuthener Erinnerungen eines betagten Oberschlesiers, „Mitteilungen des Beuthener Geschichts- und Museumsvereins“, H. 4 (1916), s. 37–53.
  • Drewitz, E. Land unterm Kreuz, „Der neue oberschlesische Wanderer“, 25.01.1985.
  • Drewitz, E., Land unterm Kreuz, „Der neue oberschlesische Wanderer“, 8.02.1985.
  • Engelking, L., Bytom w literaturze, Bytom 2018.
  • Grabowski, E., Beuthen, w: Wanderungen durch Oberschlesiens Städte, Oppeln 1927, s. 11–18.
  • Grabowski, E., Szarley, „Gleiwitzer und Beuthener Heimatblatt für die Stadt- und Landkreise“, 1950, s. 31–33.
  • Gramer, F., Chronik der Stadt Beuthen in Ober-Schlesien, Beuthen O/S 1863.
  • Guttmann, M. R., Beuthen O/S, Bytom, Kindheitserinnerungen, Wspomnienia z dzieciństwa, przełożyła T. Wilczek Fila, Opole 1996,
  • Habraschka, P., Beuthen, Stadt auf schwarzem Stein, „Beuten O/S. Die alte deutsche Berg- und Kulturstadt. Beilage des „Lokal-Anzeiger“ Nr. 33, 8./9. Februar 1941.
  • Habraschka, P., Meinen Tod wil ich selber sterben! Erlebnisse als Internierter in der Sowjetunion, Wolfenbüttel 1966.
  • Hein, A., Das Faschingsvergnügen, w: Zuhausmusik, Augsburg 1958, s. 11–17.
  • Helbig, L., Der ungeheure Verlust, Flucht und Vertreibung in der deutschsprachigen Belletristik der Nachkriegszeit, Wiesbaden 1988.
  • Holtei, K. v., Noch ein Jahr in Schlesien! Breslau 1864.
  • Hüppauf B., Die Stadt als imaginierter Kriegsschauplatz, „Zeitschrift für Germanistik“, 2 (1995), s. 317–335.
  • Janikowski, T., Die blutende Grenze, Literatur und Publizistik zur oberschlesischen Teilung 1922, Berlin 2014.
  • Jochemczyk, M., Ida na smyntorz, w: Wobec tradycji, Śląskie szkice oikologiczne, Katowice 2015, s. 55–68.
  • Klaussmann, A. O., Oberschlesien vor 55 Jahren und wie ich es wiederfand, Berlin 1911.
  • Köhler, W., Eine Jugend in Oberschlesien, Augsburg 1962.
  • Köhler, W., Sehnsucht ins Reich, München 1933.
  • Kosler, A. M., Nachwort, w: G. Kukofka, Ein Leben, Gedichte und Prosa, Augsburg 1971, s. 95–101.
  • Kukofka, G., Pelargonien, w: Frohe Zeit in Schlesien, München 1966, s. 80–82.
  • Lasik, G., Loblied auf den Iserbach, „Gleiwitzer und Beuthener Heimatblatt für die Stadt- und Landkreise“, 1950, s. 31–33.
  • Mainka, K. F., Nie ma, nie ma, jak to bergmankowi, Osprowki górnicze i tarnogórskie z lat 1921–1936, wybór, przekład i opracowanie S. Rosenbaum, Tarnowskie Góry 2019.
  • Mehring W., Gebet über Beuthen, w: Arche Noah SOS: neues trostreiches Liederbuch, Berlin 1931, s. 362–365.
  • Meus P., Zwischen Schlesien und Berlin, Die narrative Gestaltung der Welt im Werk Alfred Heins, Katowice 2020 (manuskrypt pracy doktorskiej).
  • Morcinek, G., Pokład Joanny, Warszawa 1952.
  • Müller-Rüdersdorf, W., Beuthen, w: Oberschlesien. Heimatbuch von A. Hein und W. Müller-Rüdersdorf, Leipzig 1926, s. 93.
  • Nowara-Matusik, N., Las w literaturze niemieckiej na Górnym Śląsku, „Wortfolge. Szyk słów”, nr 3 (2019), s. 7–24, DOI:10.31261/WSS.2019.03.01
  • Paschenda, V., Oberschlesische Passion, Augsburg 1966.
  • Perlick, A. Die Beuthener Leistung in Kunst und Literatur, „Mitteilungen des Beuthener Museum- und Geschichtsvereins“, H. 24 (1962), s. 66–106.
  • Reichel, W., Jugend hilft Weihnachten feiern (1930), Im Barackenlager während der großen Weltwirschaftskrise, w: Jugend in Oberschlesien, Dülmen 1985, s. 117–123.
  • Schaffranek, J., Der Beuthener Kreis bei Nacht, w: Lexicon zur Bergmannsprache oder populäre Erläuterung der beim Bergwerkswesen vorkommenden Kunstwörter, Berlin 1850, s. 45–46.
  • Solger, H., Der Kreis Beuthen in Oberschlesien, Breslau 1860.
  • Szczech, B., W kręgu górnośląskich podań i legend, Tom pierwszy: Czarny Śląsk, Zabrze 2008. Szczech, B., Srebrne miasto czyli Bytomskie legendy i podania, Bytom 2000.
  • Tau, M., Das Land, das ich verlassen musste, Hamburg 1961.
  • Waldau, M., Nach der Natur, Lebende Bilder aus der Zeit, Schlesien Zweiter Theil 1847–1848, Hamburg 1850.
  • Zivier, G., Wenn es Tag wird, Roman, Augsburg 1972.

Przypisy

  1. Anonim, Podróż dla przyjemności przez Górny Śląsk, przełożył L. Szybkowski, w: Trzy relacje z podróży po Śląsku w XVIII i XIX wieku, red. J. Szymański, Gliwice, Katowice 2006, s. 163–164.
  2. M. Jochemczyk, Ida na smyntorz, w: Wobec tradycji, Śląskie szkice oikologiczne, Katowice 2015, s. 63.
  3. L. Engelking, Bytom w literaturze, Bytom 2018, s. 62. Engelking błędnie podaje także tytuł opowiadania, zamieniając Jemielnicę na Jimelnicę.
  4. B. Hüppauf, Die Stadt als imaginierter Kriegsschauplatz, „Zeitschrift für Germanistik“, 2 (1995), s. 317–335.
  5. Por. T. Janikowski, Die blutende Grenze, Literatur und Publizistik zur oberschlesischen Teilung 1922, Berlin 2014, s. 53.
  6. Dla ujednolicenia wywodu i płynności narracji używam konsekwentnie polskiej nazwy Bytom, nawet wtedy, gdy chodzi o niemieckie Beuthen – N. N.-M.
  7. Ich łacińskie, niemieckie oraz polskie wersje zostały zebrane i skomentowane w następujących publikacjach: B. Szczech, W kręgu górnośląskich podań i legend, tom pierwszy: Czarny Śląsk, Zabrze 2008; B. Szczech, Srebrne miasto czyli Bytomskie legendy i podania, Bytom 2000.
  8. Por. F. Gramer, Chronik der Stadt Beuthen in Ober-Schlesien, Beuthen O/S 1863, s. 317–334.
  9. V. Beck, Las Goj, przełożyła N. Nowara-Matusik, https://wachtyrz.eu/las-goj-cz-1/ (29.08.2024).
  10. Por. N. Nowara-Matusik, Las w literaturze niemieckiej na Górnym Śląsku, „Wortfolge. Szyk słów”, nr 3 (2019), s. 15.
  11. V. Beck, Las Goj…
  12. por. np. Zemsta Szarlina /Podanie bytomskie/, [data nieznana], http://sbc.org.pl/Content/722253/PDF/Publikacja-GPE-034522.pdf (29.08.2024); G. Morcinek, Pokład Joanny, Warszawa 1952; E., Grabowski, Szarley, „Gleiwitzer und Beuthener Heimatblatt für die Stadt- und Landkreise“, 1950, s. 31–33.
  13. G. Lasik, Loblied auf den Iserbach, „Gleiwitzer und Beuthener Heimatblatt für die Stadt- und Landkreise“, 1950, s. 31–33.
  14. W. Köhler, Sehnsucht ins Reich, München 1933, s. 62–63. Wszystkie tłumaczenia, o ile nie podano inaczej, są moje – N. N.-M.
  15. W. Köhler, Eine Jugend in Oberschlesien, Augsburg 1962, s. 138.
  16. Twierdzi tak Alfons Perlick (w artykule Die Beuthener Leistung in Kunst und Literatur, „Mitteilungen des Beuthener Museum- und Geschichtsvereins“ H. 24 (1962), s. 70). Nieznane są mu bowiem zapewne zapiski Walentego Roździeńskiego z poematu Officina ferraria.
  17. J. Schaffranek, Der Beuthener Kreis bei Nacht, w: Lexicon zur Bergmannsprache oder populäre Erläuterung der beim Bergwerkswesen vorkommenden Kunstwörter, Berlin 1850, s. 45–46.
  18. M. Waldau, Nach der Natur, Lebende Bilder aus der Zeit, Schlesien Zweiter Theil 1847–1848, Hamburg 1850, s. 17.
  19. K. v. Holtei, Noch ein Jahr in Schlesien! Breslau 1864, s. 58.
  20. H. Solger, Der Kreis Beuthen in Oberschlesien, Breslau 1860.
  21. Por. A. Hein, Das Faschingsvergnügen, w: Zuhausmusik, Augsburg 1958, s. 11–17.
  22. Por. P. Meus, Zwischen Schlesien und Berlin, Die narrative Gestaltung der Welt im Werk Alfred Heins, Katowice 2020, s. 39 (manuskrypt pracy doktorskiej).
  23. Bronnen, A., O.S., Berlin 1929, s. 407.
  24. W. Mehring, Gebet über Beuthen, w: Arche Noah SOS: neues trostreiches Liederbuch, Leipzig 1931, s. 362–365.
  25. P. Habraschka, Beuthen, Stadt auf schwarzem Stein, „Beuten O/S. Die alte deutsche Berg- und Kulturstadt. Beilage des „Lokal-Anzeiger“ Nr. 33 / 8./9. Februar 1941.
  26. A. O. Klaussmann, Oberschlesien vor 55 Jahren und wie ich es wiederfand, Berlin 1911, s. 182 i dalsze.
  27. E. Grabowski, Beuthen, w: Wanderungen durch Oberschlesiens Städte, Oppeln 1927, s. 11.
  28. I. Bruck, Beuthener Erinnerungen eines betagten Oberschlesiers, „Mitteilungen des Beuthener Geschichts- und Museumsvereins“, H. 4 (1916), s. 37–53.
  29. Mimo że Bruno Arndt jest jednym z ambitniejszych bytomskich pisarzy tamtego okresu, brak jest w jego twórczości obrazów rodzinnego miasta.
  30. M. Tau, Das Land, das ich verlassen musste, Hamburg 1961, s. 15–16.
  31. M. R. Guttmann, Beuthen O/S, Bytom, Kindheitserinnerungen, Wspomnienia z dzieciństwa, przełożyła T. Wilczek Fila, Opole 1996, s. 87 i 89.
  32. Za reprezentatywną monografię tego typu literatury należy uznać bez wątpienia pozycję L. Helbiga, Der ungeheure Verlust, Flucht und Vertreibung in der deutschsprachigen Belletristik der Nachkriegszeit, Wiesbaden 1988.
  33. A. M. Kosler, Nachwort, w: G. Kukofka, Ein Leben, Gedichte und Prosa, Augsburg 1971, s. 99.
  34. G. Kukofka, Pelargonien, w: Frohe Zeit in Schlesien, München 1966, s. 80–82.
  35. W. Reichel, Jugend hilft Weihnachten feiern (1930), Im Barackenlager während der großen Weltwirschaftskrise, w: Jugend in Oberschlesien, Dülmen 1985, s. 117.
  36. W. Reichel, Jugend hilft Weihnachten feiern…, s. 120–121.
  37. E. Drewitz, Land unterm Kreuz, „Der neue oberschlesische Wanderer“, z dnia 25.01.1985.
  38. E. Drewitz, Land unterm Kreuz, „Der neue oberschlesische Wanderer“, z dnia 8.02.1985.
  39. V. Paschenda, Oberschlesische Passion, Augsburg 1966,  s. 83
  40. V. Paschenda, Oberschlesische Passion…, s. 83.
  41. V. Paschenda, Oberschlesische Passion…, s. 141.
  42. V. Paschenda, Oberschlesische Passion…, s. 186–187.
  43. Obecnie ul. Strzelców Bytomskich.
  44. Obecnie ulica Axentowicza.
  45. Ocenie Szkoła Podstawowa nr 5.
  46. Obecnie al. Legionów.
  47. V. Paschenda, Oberschlesische Passion…, s. 155.
  48. P. Habraschka, Meinen Tod wil ich selber sterben! Erlebnisse als Internierter in der Sowjetunion, Wolfenbüttel 1966, s. 5.
  49. G. Zivier, Wenn es Tag wird, Roman, Augsburg 1972.

Źródła on-line

V. Beck, Las Goj

Zemsta Szarlina /Podanie bytomskie/, [data nieznana]

Zobacz też

Literatura 1945-1989

Literatura na przełomie wieków XIX i XX na Śląsku

Literatura na Śląsku w XIX wieku

Literatura niemiecka na Górnym Śląsku w XIX wieku

Literatura niemiecka na Śląsku w XIX wieku

Literatura po 1989 roku

Literatura polskojęzyczna na Górnym Śląsku w latach 1922–1939

Powstania śląskie 1919-1920-1921