Siemianowicko-czeladzkie spory graniczne: Różnice pomiędzy wersjami

Z IBR wiki
Przejdź do nawigacjiPrzejdź do wyszukiwania
Linia 29: Linia 29:


== Konflikt Józefa Krecika z czeladzkim proboszczem ==
== Konflikt Józefa Krecika z czeladzkim proboszczem ==
[[Plik:Fot. 3. Fragment Dziennik praw Królestwa Polskiego.jpg|mały|489x489px|Fragment ''Dziennika praw Królestwa Polskiego'' z omówieniem siemianowicko-czeladzkiej granicy (Fot. Podlaska Biblioteka Cyfrowa)]]
Spór Józefa Konstantego Krecika, właściciela Przełajki, z proboszczem czeladzkim ks. Stanisławem Heldtem-Nawdziewiczem stanowi jedno z najbardziej jaskrawych przykładów siemianowicko-czeladzkich konfliktów granicznych. Jego korzenie sięgały końca XVII wieku i wynikały nie tylko z napięć administracyjnych, ale również z osobistych ambicji oraz niepohamowanego temperamentu Krecika. Sprawa ta wpisuje się w szerszy kontekst rywalizacji śląsko-zagłębiowskiej, uwypuklając rolę sporów o jurysdykcję kościelną, które w ówczesnych realiach miały równie istotne znaczenie, co konflikty o ziemię czy podatki.
Spór Józefa Konstantego Krecika, właściciela Przełajki, z proboszczem czeladzkim ks. Stanisławem Heldtem-Nawdziewiczem stanowi jedno z najbardziej jaskrawych przykładów siemianowicko-czeladzkich konfliktów granicznych. Jego korzenie sięgały końca XVII wieku i wynikały nie tylko z napięć administracyjnych, ale również z osobistych ambicji oraz niepohamowanego temperamentu Krecika. Sprawa ta wpisuje się w szerszy kontekst rywalizacji śląsko-zagłębiowskiej, uwypuklając rolę sporów o jurysdykcję kościelną, które w ówczesnych realiach miały równie istotne znaczenie, co konflikty o ziemię czy podatki.



Wersja z 17:09, 26 maj 2025

Autor: dr Marcin Wądołowski

ENCYKLOPEDIA WOJEWÓDZTWA ŚLĄSKIEGO
TOM: 12 (2025)
Obszar Jakubowic na mapie Daniela Pezolda z 1726 roku (Fot. AGAD)

Spory graniczne między Siemianowicami Śląskimi a Czeladzią są przykładem lokalnych konfliktów terytorialnych, które przez stulecia kształtowały historię regionu śląsko-dąbrowskiego. W ich tle znajdowały się nie tylko kwestie administracyjne i własnościowe, ale także szersze procesy polityczne i gospodarcze, które wpływały na rozwój obu miejscowości. Siemianowice, leżące na terenie Górnego Śląska, przez długi czas znajdowały się pod panowaniem Prus, natomiast Czeladź należała do Królestwa Polskiego, a później do Imperium Rosyjskiego. Ten podział, wzmacniany różnicami ustrojowymi i prawnymi, był jednym z głównych źródeł napięć i nieporozumień granicznych, które trwały przez dekady[1].

Siemianowicko-czeladzkie spory graniczne wpisują się w szerszy kontekst historyczny zmieniających się granic na Górnym Śląsku i w Zagłębiu Dąbrowskim. Kolejne etapy ustalania granic – od lokalnych nieporozumień przez oficjalne decyzje administracyjne aż po wydarzenia związane z powstaniami śląskimi – pokazują, jak dynamiczna była sytuacja polityczna i społeczna tego regionu. Nawet po ustaleniu granic w XIX wieku napięcia nie znikły całkowicie, a historyczne konflikty pozostawiły trwały ślad w świadomości mieszkańców. Współcześnie, choć granice administracyjne nie budzą już większych kontrowersji, dawniej sporne tereny nadal są przedmiotem zainteresowania historyków i stanowią część lokalnej tożsamości Siemianowic i Czeladzi.

„Puste” Jakubowice jako tereny sporne

Makieta dawnego kościoła czeladzkiego (Fot. Muzeum Saturn w Czeladzi)

Przez stulecia przedmiotem licznych konfliktów granicznych pomiędzy Siemianowicami Śląskimi a Czeladzią były tereny dawnej wsi Jakubowice. Położone na pograniczu Śląska i Zagłębia miały strategiczne znaczenie zarówno pod względem administracyjnym, jak i gospodarczym. Mimo że wieś uległa całkowitemu zniszczeniu w XVI wieku, jej nie-istnienie nie zakończyło rywalizacji o pozostawione przez nią grunty. Brak jednoznacznie określonej granicy oraz rozbieżne interpretacje prawne dotyczące przynależności tych ziem sprawiały, że przez kolejne stulecia dochodziło do konfliktów, które niejednokrotnie przybierały formę starć zbrojnych.

Pierwsze udokumentowane wzmianki o Jakubowicach pochodzą z XIV wieku, a w XVI wieku osada stała się własnością rodziny Mieroszewskich. Ród ten, znany z ekspansywnej polityki majątkowej, niejednokrotnie angażował się w spory graniczne z sąsiadami, w tym z mieszczanami Czeladzi. Już w XVI wieku dochodziło do licznych incydentów związanych z nielegalnym użytkowaniem ziemi, podziałami gruntów i wzajemnymi oskarżeniami o naruszenie granicy. Mieroszewscy wielokrotnie podejmowali próby poszerzenia swoich włości kosztem ziem, do których prawa rościli sobie również właściciele Czeladzi. Spory te zaogniały wzajemne animozje, które miały nie tylko podłoże prawno-administracyjne, lecz także społeczno-kulturowe, wynikające z różnic między śląskimi a zagłębiowskimi tradycjami[2].

Zniszczenie Jakubowic, choć nie ma jednoznacznego potwierdzenia w źródłach, datuje się na przełom wieków XVI i XVII. Według jednej z hipotez osada została spalona w czasie walk o tron polski po śmierci Stefana Batorego w 1586 roku, kiedy to oddziały rotmistrza Gabriela Hołubka, sprzymierzonego z Janem Zamoyskim, miały pustoszyć okolice Byczyny. Alternatywna wersja wydarzeń zakłada, że Jakubowice zostały zniszczone podczas wojny trzydziestoletniej, co sugerował m.in. XIX-wieczny historyk Józef Lompa, wskazując na ślady dawnych zabudowań, widoczne jeszcze w pierwszej połowie XIX wieku. Niezależnie od dokładnej przyczyny w dokumentach z 1623 roku tereny dawnej wsi określane są już jako „puste Jakubowice” (wüst Jakubowitz), co oznacza, że miejscowość nie została odbudowana[3].

Choć Jakubowice przestały istnieć jako osada, ich teren pozostawał przedmiotem sporów przez kolejne stulecia. Właściciele Siemianowic, powołując się na dawne dokumenty, utrzymywali, że naturalną granicą pomiędzy ich dobrami a Czeladzią powinna być rzeka Brynica. Z kolei mieszczanie czeladzcy rościli sobie prawo do użytkowania gruntów po obu stronach rzeki, powołując się na dawne przywileje lokacyjne. Brak jednoznacznych dokumentów oraz długotrwałe zaniedbania administracyjne powodowały, że kolejne pokolenia właścicieli ziemskich oraz mieszkańców obu miejscowości kontynuowały wzajemne roszczenia. W XVII wieku powoływano kilkukrotnie komisje rozjemcze, które miały ostatecznie uregulować kwestię granicy, jednak ich ustalenia nie przynosiły trwałych rezultatów, a napięcia nadal eskalowały.

Sytuacja zaostrzyła się w XVIII wieku, gdy po serii zbrojnych incydentów Karol Józef Erdmann Henckel von Donnersmarck, ówczesny właściciel Siemianowic, postanowił siłą zabezpieczyć swoje roszczenia. W 1721 roku jego oddziały wyparły mieszkańców Czeladzi z terenów po Jakubowicach, a na rzece Brynicy ustawiono straże, które miały strzelać do każdego naruszającego granicę. W odpowiedzi mieszczanie czeladzcy zorganizowali zbrojny odwet, co doprowadziło do jednej z najkrwawszych potyczek w historii tego konfliktu. Ostatecznie, mimo kolejnych prób mediacji i decyzji administracyjnych, granica pozostała przedmiotem sporu aż do końca XVIII wieku[4].

Pomimo zmieniającej się przynależności państwowej tych ziem – najpierw w wyniku wojen śląskich, a później po III rozbiorze Polski – konflikt siemianowicko-czeladzki nie wygasł. W XIX wieku, w związku z rozwojem przemysłu i wzrostem znaczenia górnictwa, tereny po dawnych Jakubowicach nabrały jeszcze większej wartości. Dopiero gdy Siemianowice i Czeladź znalazły się w granicach państwa pruskiego doszło do stopniowego wygaszania konfliktu. W pierwszej połowie XIX wieku formalnie zakończono wielowiekowe starcia o ten obszar, ustalając ostatecznie przebieg granicy w 1835 roku .

Chociaż otwarte konflikty o Jakubowice ustały, pamięć o wielowiekowych sporach pozostała żywa w świadomości mieszkańców obu miast. Dawne animozje znalazły swoje odbicie w narracjach historycznych i lokalnych tradycjach, czego przykładem są różnice w interpretacji przynależności terenów po Jakubowicach. W Czeladzi pojawiają się współcześnie twierdzenia, że dawna wieś znajdowała się na terenie kopalni „Saturn”[5], podczas gdy mieszkańcy Siemianowic lokują ją bliżej dzisiejszego parku „Pszczelnik”[6]. Współczesne odniesienia do tych sporów pokazują, że granice terytorialne i administracyjne, mimo formalnych ustaleń, mogą wciąż funkcjonować w społecznej pamięci jako element tożsamości lokalnej.

Konflikt Józefa Krecika z czeladzkim proboszczem

Fragment Dziennika praw Królestwa Polskiego z omówieniem siemianowicko-czeladzkiej granicy (Fot. Podlaska Biblioteka Cyfrowa)

Spór Józefa Konstantego Krecika, właściciela Przełajki, z proboszczem czeladzkim ks. Stanisławem Heldtem-Nawdziewiczem stanowi jedno z najbardziej jaskrawych przykładów siemianowicko-czeladzkich konfliktów granicznych. Jego korzenie sięgały końca XVII wieku i wynikały nie tylko z napięć administracyjnych, ale również z osobistych ambicji oraz niepohamowanego temperamentu Krecika. Sprawa ta wpisuje się w szerszy kontekst rywalizacji śląsko-zagłębiowskiej, uwypuklając rolę sporów o jurysdykcję kościelną, które w ówczesnych realiach miały równie istotne znaczenie, co konflikty o ziemię czy podatki.

Ojciec Józefa Konstantego, Andrzej Krecik, był zasłużonym uczestnikiem odsieczy wiedeńskiej w 1683 roku i w ramach podziękowania za ocalenie życia ufundował kaplicę w czeladzkim kościele. Wybudował on lewą nawę świątyni, która od tego momentu nosiła nazwę Kaplicy Kreczkowskiej. Dodatkowo, Krecik uzyskał zgodę biskupa krakowskiego na mianowanie stałego kapłana odpowiedzialnego za odprawianie nabożeństw w kaplicy, co wiązało się z jej częściową autonomią względem proboszcza czeladzkiego.

Po śmierci Andrzeja Krecika jego majątek został podzielony między jego dwóch synów: Jana Jerzego oraz Józefa Konstantego. Starszy syn, Józef Konstanty, przejął Przełajkę i okoliczne folwarki, lecz w odróżnieniu od ojca nie wykazywał cech cnotliwego fundatora kaplicy. Z relacji świadków wynika, że był osobą porywczą, awanturniczą i skłonną do rozwiązywania sporów przemocą. To właśnie jego silny charakter oraz niechęć do poddania się autorytetowi duchownemu doprowadziły do wieloletniej konfrontacji z proboszczem czeladzkim[7].

Najbardziej dramatycznym wydarzeniem w tej rywalizacji był skandaliczny incydent, który miał miejsce 19 marca 1714 roku, w dniu uroczystości św. Józefa. Józef Krecik wtargnął wówczas do kościoła farnego w Czeladzi, uzbrojony w szablę i zaatakował kapłana sprawującego posługę. Z relacji zawartych w czeladzkich aktach miejskich wynika, że Krecik, rozjuszony odmową udzielenia mu spowiedzi, wpadł do zakrystii, gdzie zaatakował prałata Nawdziewicza, raniąc go w twarz i wywołując powszechną panikę wśród wiernych zgromadzonych na nabożeństwie.

Oburzenie, jakie wywołał ten akt przemocy, było ogromne. W obliczu publicznego zgorszenia proboszcz Czeladzi oficjalnie wniósł skargę przeciwko Krecikowi do władz kościelnych i cywilnych. Sprawa trafiła do sądu biskupiego w Krakowie, gdzie na Józefa Krecika została nałożona ekskomunika przez biskupa Michała Szembeka. Był to niezwykle surowy środek, który oznaczał wykluczenie ze wspólnoty Kościoła i pozbawienie dostępu do sakramentów[8].

Ekskomunika okazała się ciosem, który złamał dotychczasową nieustępliwość Krecika. Odsunięty przez lokalną społeczność zaczął wysyłać listy błagalne do proboszcza Nawdziewicza, prosząc o wybaczenie i zdjęcie klątwy. W jednym z listów z 5 kwietnia 1715 roku zapewniał, że nakazał swoim poddanym uregulowanie należnej dziesięciny i że pragnie pojednania.

Mimo jego starań ekskomunika nie została zdjęta za jego życia. W końcu 1715 roku Józef Konstanty Krecik zmarł nagle, prawdopodobnie w wyniku apopleksji. Pochowano go poza obrębem kościoła, przy murze cmentarza, co w tamtych czasach było symbolicznym potwierdzeniem jego wykluczenia z Kościoła. Przez długi czas jego postać funkcjonowała w lokalnej tradycji jako przykład człowieka, który za swoje grzechy musiał ponieść surową karę[9].

W szerszym kontekście konflikt ten pokazuje, że siemianowicko-czeladzkie spory graniczne miały wiele wymiarów – od czysto administracyjnych po te związane z codziennym życiem mieszkańców i ich relacjami z Kościołem. Przypadek Józefa Krecika jest tego wyrazistym przykładem, gdyż pokazał, że w tamtych czasach granice nie były jedynie liniami na mapie, lecz często przestrzenią starć o wpływy, honor i przynależność do określonej wspólnoty.

Ustalenie granicy w 1835 roku

Proces ustalania granicy pomiędzy Królestwem Polskim (Kongresowym) a Królestwem Prus trwał wiele lat i był efektem zarówno decyzji międzynarodowych, jak i lokalnych sporów terytorialnych. Pierwsze postanowienia dotyczące demarkacji tej granicy zapadły już w 1815 roku podczas obrad Kongresu Wiedeńskiego, jednak ich faktyczna realizacja przeciągnęła się na dwie kolejne dekady. Dopiero w 1835 roku, po latach negocjacji, ustalono ostateczny przebieg granicy między państwami, a szczegóły tego podziału znalazły się w „Dzienniku Praw Królestwa Polskiego” z tegoż roku[10].

Powodem długotrwałego procesu demarkacji były wielowiekowe spory graniczne na terenach dawnej wsi Jakubowice. Konflikty te miały swoje źródło zarówno w odmiennych systemach prawnych i administracyjnych, jak i w lokalnych napięciach społecznych wynikających z przynależności tych ziem do różnych organizmów państwowych i gospodarczych. W celu jednoznacznego wytyczenia granicy powołano specjalne komisje rozjemcze, których zadaniem było ustalenie podziału terenów w sposób uwzględniający zarówno prawa własności, jak i naturalne uwarunkowania geograficzne.

Ostateczny kształt granicy został ustalony na mocy Traktatu ostatecznego rozgraniczenia pomiędzy Królestwem Polskim a posiadłościami pruskimi, który został podpisany w Berlinie w lutym i marcu 1835 roku. Dokument ten precyzyjnie określał przebieg granicy w interesujących nas rejonach. Granicę wyznaczono głównie wzdłuż naturalnych przeszkód, jakimi były rzeka Brynica oraz jej odnoga przepływająca przez młyn w Przełajce[11].

Zgodnie z postanowieniami Artykułu 41, granica pomiędzy miastem Czeladź a wsią Przełajka miała przebiegać nurtem Brynicy, przechodząc przez staw i upust młyna w Przełajce. Kluczowe było ustalenie przynależności młyna wraz z jego przyległościami – na mocy traktatu obiekt ten został przypisany do Prus. Decyzja ta miała istotne konsekwencje gospodarcze, gdyż młyn stanowił ważny element lokalnej infrastruktury, a jego przynależność administracyjna determinowała nie tylko kwestie podatkowe, ale także dostęp do surowców i rynków zbytu.

W przypadku wsi Bańgów granicę opisano w Artykule 42, zgodnie z którym miała ona biec nurtem Brynicy aż do pastwiska Przetak, które pozostawało po stronie Królestwa Polskiego. Następnie granica była wyznaczona wzdłuż istniejących podziałów własnościowych, aż do kopców granicznych przy parowie zwanej Krzywy Dół, położonej na drodze między Bańgowem a Czeladzią. Oznaczało to formalne usankcjonowanie dotychczasowego układu posiadłości, jednak nie kończyło w pełni lokalnych sporów o dostęp do zasobów naturalnych.

Z kolei granica między Czeladzią a Siemianowicami została uregulowana w Artykule 43. Według postanowień traktatu, linia graniczna miała przebiegać od wyznaczonego punktu w Krzywym Dole, a następnie podążać wzdłuż demarkacji z 1804 roku. W dalszym biegu granica miała uwzględniać granice własności miejskich, dominialnych i plebańskich w Czeladzi oraz terenów Szymanowic i Małej Dąbrówki. W końcowym odcinku granica miała ponownie opierać się na nurcie Brynicy.

Decyzje zawarte w traktacie z 1835 roku miały ogromne znaczenie dla stabilizacji stosunków granicznych między Prusami a Królestwem Polskim. Formalne ustalenie granicy położyło kres długotrwałym sporom administracyjnym i prawnym, choć w świadomości mieszkańców regionu podziały te wciąż były żywe. Przebieg granicy miał również długofalowe konsekwencje gospodarcze i społeczne – obszary przygraniczne w dalszym ciągu pozostawały miejscem intensywnych interakcji handlowych i migracyjnych, co powodowało konieczność dalszego dostosowywania struktur administracyjnych.

Mimo że ustalenia z 1835 roku stanowiły finalną formalizację granic państwowych, spory lokalne wciąż tliły się w społecznej świadomości. Granica wzdłuż Brynicy była nie tylko linią administracyjną, ale także symbolicznym podziałem między różnymi tradycjami i tożsamościami, co w kolejnych dekadach miało wpływ na relacje między mieszkańcami regionu.

Ostrzelanie balonu cywilnego nad granicą niemiecko-rosyjską w 1908 roku

W pierwszej dekadzie XX wieku tereny dzisiejszych Siemianowic Śląskich, a w szczególności ówczesnej odrębnej gminy Przełajka, stały się miejscem głośnego incydentu granicznego, który odbił się szerokim echem w europejskich mediach[12]. Wydarzenie to, znane jako ostrzelanie niemieckiego balonu cywilnego przez rosyjskich strażników granicznych, ukazało napięcia panujące na pograniczu niemiecko-rosyjskim oraz podkreśliło znaczenie Przełajki jako strategicznego punktu granicznego w tym okresie.

Do incydentu doszło 11 sierpnia 1909 roku, kiedy to niemiecki balon o nazwie „Tschudi”, pilotowany przez dwóch pionierów kinematografii – Oskara Messtera oraz doktora Brinkmanna – został ostrzelany przez rosyjskich żołnierzy strzegących granicy. Messter, znany z założenia pierwszej wytwórni filmowej w Niemczech („Messter Film”) oraz Brinkmann testowali podczas lotu nowatorską kamerę do rejestracji zdjęć lotniczych. Niestety, silne podmuchy wiatru sprawiły, że balon zboczył z kursu i niebezpiecznie zbliżył się do granicy niemiecko-rosyjskiej, przebiegającej wówczas na rzece Brynicy, która oddzielała Przełajkę od Czeladzi i Wojkowic[13].

Według wyników śledztwa przeprowadzonego przez niemieckie władze wojskowe rosyjscy strażnicy otworzyli ogień do balonu jeszcze nad terytorium pruskim, czyli nad Przełajką. Strzały zmusiły pilotów do awaryjnego lądowania po stronie rosyjskiej, gdzie natychmiast zostali aresztowani przez carskich żołnierzy. Podstawą zatrzymania była rzekoma próba nielegalnego przekroczenia granicy oraz podejrzenie o działalność szpiegowską, co w ówczesnych realiach politycznych było poważnym zarzutem.

Ostrzelanie balonu i aresztowanie niemieckich obywateli wywołało dyplomatyczne napięcia pomiędzy Niemcami a Rosją. Sprawa została szeroko nagłośniona w europejskiej prasie, a niemieckie media szczególnie podkreślały naruszenie suwerenności terytorialnej oraz brutalność rosyjskich służb granicznych. Dopiero po interwencji niemieckiej dyplomacji Messter i Brinkmann zostali zwolnieni z aresztu, jednak materiał filmowy, który zarejestrowali podczas lotu, uległ konfiskacie lub zniszczeniu[14].

Incydent nad Przełajką jest jednym z przykładów licznych napięć na granicy niemiecko-rosyjskiej, która na początku XX wieku była jednym z najpilniej strzeżonych odcinków granicznych w Europie. Region Górnego Śląska i Zagłębia Dąbrowskiego, na styku dwóch wielkich imperiów, był wówczas obszarem częstych kontroli i interwencji wojskowych. Przełajka, choć wciąż niewielką osadą, znalazła się w centrum wydarzeń, które unaoczniły niestabilność i napięcia polityczne tamtych czasów.

Potyczka na „Saturnie” w 1919 roku

W marcu 1919 roku, kilka miesięcy po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, doszło do jednego z pierwszych starć zbrojnych na granicy polsko-niemieckiej, które przeszło do historii jako bitwa przy kopalni „Saturn” w Czeladzi. Było to wydarzenie o dużym znaczeniu, ukazujące napiętą sytuację polityczno-militarną na południowo-zachodnich rubieżach odrodzonego państwa polskiego[15].

Na początku 1919 roku sytuacja geopolityczna w Europie pozostawała niestabilna. Niemcy, choć zmuszone do zawarcia rozejmu kończącego I wojnę światową w listopadzie 1918 roku, nadal dysponowały silną armią i nie zamierzały rezygnować z kontroli nad wschodnimi terenami. Polska, która dopiero organizowała swoje struktury państwowe, musiała jednocześnie bronić granic przed potencjalnymi agresorami. Zagłębie Dąbrowskie, graniczące bezpośrednio z niemieckim Górnym Śląskiem, stało się jednym z kluczowych punktów napięć.

Od początku 1919 roku Niemcy prowokowały różnego rodzaju incydenty graniczne, których celem była destabilizacja sytuacji w regionie i podważenie pozycji Polski na arenie międzynarodowej. Jednym z najpoważniejszych starć była właśnie potyczka w rejonie kopalni „Saturn” w Czeladzi, leżącej tuż przy granicy z niemieckimi wówczas Siemianowicami.

Do incydentu doszło w nocy z 9 na 10 marca 1919 roku, kiedy to polski patrol graniczny pełniący służbę przy szybie „Jan” w rejonie kopalni „Saturn” natknął się na trzech niemieckich zwiadowców, którzy przekroczyli granicę. Niemcy zostali zatrzymani i rozbrojeni przez Polaków, co natychmiast sprowokowało odwetową reakcję ze strony niemieckiego wojska.

Niemcy otworzyli ogień w stronę polskich pozycji, a po kilku minutach na polskie terytorium wkroczył dobrze uzbrojony oddział niemieckiej 6. kompanii 11. pułku grenadierów, dowodzony przez porucznika Volhardta. Oddział ten był dodatkowo wspierany przez sekcję karabinów maszynowych pod dowództwem podporucznika Zeidla. Atak skierowany został na polski pluton z 7. pułku piechoty Legionów, dowodzony przez podporucznika Kazimierza Pruszkowskiego[16].

Starcie miało gwałtowny przebieg – Niemcy posiadali znaczną przewagę liczebną, co zmusiło Polaków do wycofania się w stronę zabudowań kopalni „Saturn”. W trakcie walki poległo trzech polskich żołnierzy: kapral Jan Wodzyński, szeregowy Ignacy Duszyński i szeregowy Mateusz Kuskowski, który – mimo że był ciężko ranny – został dobity przez niemieckich żołnierzy kolbami karabinów. Oprócz zabitych, wielu polskich żołnierzy zostało rannych, w tym kapral Piotr Kędzierski oraz szeregowcy Roman Walutek, Henryk Kmieciński, Ignacy Ostrowski i Maksymilian Pohl.

Sytuacja zmieniła się, gdy na miejsce starcia dotarły posiłki z 11. kompanii 7. pułku piechoty Legionów, dowodzone przez porucznika Wincentego Litwinowicza. Polski kontratak zmusił Niemców do odwrotu – zaskoczeni silnym oporem i rosnącą liczbą obrońców wycofali się w stronę Śląska, pozostawiając na polu walki część swoich rannych i zabitych.

Po bitwie na miejscu dokonano oględzin ciała zamordowanego Mateusza Kuskowskiego, co potwierdziło brutalność niemieckich żołnierzy. W sporządzonym protokole odnotowano liczne obrażenia zadane mu kolbami karabinów i bagnetami, co stało się przedmiotem propagandowego potępienia niemieckiego okrucieństwa w polskiej prasie[17].

Bitwa przy kopalni „Saturn” miała nie tylko wymiar militarny, ale również polityczny i symboliczny. Pokazała determinację odradzającej się Polski w obronie swoich granic, a jednocześnie ujawniła niemieckie dążenia do destabilizacji sytuacji na wschodzie.

Ofiary tej potyczki zostały pochowane 13 marca 1919 roku w Sosnowcu, a ich pogrzeb przerodził się w wielką manifestację patriotyczną, gromadzącą tysiące mieszkańców Zagłębia Dąbrowskiego. W 1929 roku na 10. rocznicę walk odsłonięto w Czeladzi pomnik ku czci poległych, ufundowany przez Towarzystwo Górniczo-Przemysłowe „Saturn” i społeczność lokalną. W czasie II wojny światowej pomnik został zniszczony przez Niemców, a późniejsze zmiany historyczne doprowadziły do stopniowego zapomnienia tego wydarzenia. Obecnie pamięć o tej potyczce przywracana jest dzięki badaniom historycznym i publikacjom regionalnym, które przypominają o jednym z pierwszych starć zbrojnych odrodzonego Wojska Polskiego z niemieckim przeciwnikiem[18].

Współczesne odniesienia sporów granicznych

Choć granice administracyjne między Siemianowicami Śląskimi a Czeladzią zostały ustalone niemal dwa wieki temu, ślady dawnych sporów granicznych są nadal widoczne w przestrzeni publicznej oraz lokalnej świadomości mieszkańców. Współczesne odniesienia do tych konfliktów pojawiają się zarówno w postaci symbolicznych elementów krajobrazu, jak i w kontrowersjach dotyczących interpretacji historycznych podziałów. Szczególnie dwie sprawy budzą emocje i stanowią przykład tego, jak dawne granice wciąż funkcjonują w mentalności społecznej: kwestia witaczy śląskich przy wjeździe do Czeladzi oraz incydent związany ze zniszczeniem znaku informacyjnego o Jakubowicach.

We wrześniu 2018 roku, z inicjatywy członków siemianowickiego koła Ruchu Autonomii Śląska (RAŚ), przy granicy Siemianowic Śląskich i Czeladzi ustawiono tablice powitalne z napisem „Witamy serdecznie na Górnym Śląsku” oraz „Piyknie witōmy na Gōrnym Ślōnsku”. Była to pierwsza tego typu inicjatywa w województwie, mająca na celu podkreślenie śląskiej tożsamości regionu. Niestety, już po kilkudziesięciu godzinach od ich zamontowania, tablice zostały zniszczone przez nieznanych sprawców. Radosław Marczyński, przewodniczący koła RAŚ w Siemianowicach Śląskich, określił ten akt jako przejaw szowinizmu i nietolerancji wobec śląskiej kultury[19].

Po stronie Zagłębia Dąbrowskiego od lat funkcjonują podobne witacze z napisami „Witamy w Zagłębiu Dąbrowskim”, które nie budzą kontrowersji i są akceptowane przez lokalną społeczność. Zniszczenie śląskich tablic powitalnych wywołało dyskusję na temat wzajemnych relacji między mieszkańcami Śląska i Zagłębia oraz ukazało, że mimo upływu lat dawne podziały i napięcia nadal mogą wpływać na współczesne postrzeganie tożsamości regionalnej[20].

Innym znaczącym incydentem, który nawiązuje do dawnych sporów granicznych, było zniszczenie tablicy informacyjnej o Jakubowicach, ustawionej przy drodze rowerowej w pobliżu dawnej kopalni „Saturn” w Czeladzi w 2012 roku. Znak ten miał na celu upamiętnienie istnienia wsi Jakubowice, która przez stulecia była przedmiotem rywalizacji między Siemianowicami a Czeladzią i ostatecznie przestała istnieć w XVII wieku.

Tablica, postawiona z inicjatywy lokalnych pasjonatów historii, zawierała krótką informację o dziejach Jakubowic oraz o sporach granicznych, które toczyły się na tym obszarze. Jej zniszczenie – prawdopodobnie w wyniku celowego aktu wandalizmu – stało się przyczyną licznych spekulacji. Niektórzy mieszkańcy Czeladzi interpretowali to jako próbę wymazania śladów po historycznej obecności Jakubowic, inni widzieli w tym jedynie akt chuligaństwa. Niezależnie od intencji sprawców, incydent ten ponownie uwidocznił, jak głęboko zakorzenione są dawne graniczne podziały w lokalnej świadomości.

Bibliografia

  1. Bulla K., P. Noparlik, Zaginiona wieś Jakubowice, w: Wieś miniona. Ciało, zdrowie, bezpieczeństwo, red. A. Przybyła-Dumin, K. Fokt, P. Nocuń, Chorzów 2023, s. 199-254.
  2. Karwat K., Jak hanys z gorolem. Rozważania o Górnym Śląsku, Katowice 1999.
  3. Dziennik praw Królestwa Polskiego, 1835, T. 17, nr 62.
  4. Kaczmarek R., W odrodzonej Polsce międzywojennej (1918-1939). Życie polityczne, w: Historia Czeladzi. Tom 2, red. J. Drabina, Czeladź 2012, s. 41-78.
  5. Koenig W., Kronika Siemianowic, Huty Laura, Kopalni Fanny i Huty Jerzego. Z uwzględnieniem najważniejszych faktów z historii kultury Śląska, a zwłaszcza Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego, tłum. M. Wądołowski, Siemianowice Śląskie 2022.
  6. Kuzio-Podrucki A., Mieroszewscy. Między Śląskiem a Małopolską, Tarnowskie Góry 2010.
  7. Kwaśniak W., Czeladzkie legendy, Czeladź 1995.
  8. Wądołowski M., Jakubowice jako miejsce siemianowicko-czeladzkich sporów granicznych na przestrzeni dziejów, „Siemianowicki Rocznik Muzealny” 2014, nr 13, s. 257-265.
  9. Wądołowski M., Wądołowska P., Wądołowski M., Ocalić od zapomnienia. Rewitalizacja siemianowickiej pamięci, Chorzów 2023
  10. Wądołowski M., Wądołowska P., Przełajka. Szkice historyczne, Chorzów 2023.
  11. Zur Ballonaffäre an der russischen Grenze, „Der Oberschlesische Wanderer” 1909, nr 185, s. 1.

Przypisy

  1. K. Karwat, Jak hanys z gorolem. Rozważania o Górnym Śląsku, Katowice 1999, s. 102-103.
  2. A. Kuzio-Podrucki, Mieroszewscy. Między Śląskiem a Małopolską, Tarnowskie Góry 2010, s. 9-12.
  3. K. Bulla, P. Noparlik, Zaginiona wieś Jakubowice, w: Wieś miniona. Ciało, zdrowie, bezpieczeństwo, red. A. Przybyła-Dumin, K. Fokt, P. Nocuń, Chorzów 2023, s. 199-250.
  4. M. Wądołowski, Jakubowice jako miejsce siemianowicko-czeladzkich sporów granicznych na przestrzeni dziejów, „Siemianowicki Rocznik Muzealny”2014, nr 13, s. 257-265.
  5. J. Łyżwiński, Zarzecze, Czeladź 2006, s. 28-38.
  6. W. Koenig, Kronika Siemianowic, Huty Laura, Kopalni Fanny i Huty Jerzego. Z uwzględnieniem najważniejszych faktów z historii kultury Śląska, a zwłaszcza Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego, tłum. M. Wądołowski, Siemianowice Śląskie 2022, s. 265.
  7. M. Wądołowski, P. Wądołowska, Przełajka. Szkice historyczne, Chorzów 2023, s. 26-27.
  8. W. Kwaśniak, Czeladzkie legendy, Czeladź 1995, s. 13-14.
  9. Tamże, s. 15.
  10. "Dziennik praw Królestwa Polskiego" 1835, t. 17, nr 62, s. 293-295.
  11. Tamże.
  12. Zur Ballonaffäre an der russischen Grenze, „Der Oberschlesische Wanderer” 1909, nr 185, s. 1.
  13. M. Wądołowski, P. Wądołowska, M. Wądołowski, Ocalić od zapomnienia. Rewitalizacja siemianowickiej pamięci, Chorzów 2023, s. 71-72.
  14. M. Wądołowski, P. Wądołowska, Przełajka…, s. 17-18.
  15. R. Kaczmarek, W odrodzonej Polsce międzywojennej (1918-1939). Życie polityczne, w: Historia Czeladzi. Tom 2, red. J. Drabina, Czeladź 2012, s. 53.
  16. K. Jurek, Bitwa na Saturnie, „Oficyna Saturnowska” 2019, nr 3, s. 4.
  17. Tamże, s. 5.
  18. Tamże, s. 6.
  19. Witacze po śląsku zostały zdemolowane przez wandali, dostęp 18.02.2025.
  20. Górnośląskie witacze już zniszczone, dostęp 18.02.2025.

Źródła on-line

Górnośląskie witacze już zniszczone, dostęp 18.02.2025.

J. Łyżwiński, Zarzecze, Czeladź 2006, dostęp 28.01.2025.

Witacze po śląsku zostały zdemolowane przez wandali, dostęp 18.02.2025.

Zobacz też

Górny Śląsk

Nowy Śląsk

Zagłębie Dąbrowskie