Familok: Różnice pomiędzy wersjami

Z IBR wiki
Przejdź do nawigacjiPrzejdź do wyszukiwania
Nie podano opisu zmian
Nie podano opisu zmian
Linia 30: Linia 30:


W niedawnej przeszłości ''familoki'' miały swój szczególny świat społeczny. Mieszkańcy osiedli ''familoków'' tworzyli wspólnoty, których spójność była wynikiem podwójnego charakteru łączącej ich więzi. Na więź społeczną sąsiedzką nakładała się bowiem więź wyrosła z faktu wspólnoty miejsca pracy żywicieli rodzin – wszyscy pracowali w pobliskiej kopalni, hucie czy fabryce, która „dała” im mieszkanie. Homogeniczność społeczności ''familoków'' pod względem związku z miejscem pracy oznaczała ten sam typ związków z pracodawcą, koleżeństwo zawodowe, ten sam rytm życia rodzin dopasowany do rytmu zmian w kopalni czy hucie i te same zachowania kulturowe. Wszyscy mieszkańcy znali się z imienia i nazwiska. Wszyscy wspólnie pilnowali zachowań swoich dzieci, gromadnie bawiących się na podwórkach. Wszyscy jednakowo martwili się niekorzystnymi wydarzeniami i wypadkami w dającym im chleb zakładzie pracy. Wszyscy razem uczestniczyli w świętowaniu w miejscowym kościele.
W niedawnej przeszłości ''familoki'' miały swój szczególny świat społeczny. Mieszkańcy osiedli ''familoków'' tworzyli wspólnoty, których spójność była wynikiem podwójnego charakteru łączącej ich więzi. Na więź społeczną sąsiedzką nakładała się bowiem więź wyrosła z faktu wspólnoty miejsca pracy żywicieli rodzin – wszyscy pracowali w pobliskiej kopalni, hucie czy fabryce, która „dała” im mieszkanie. Homogeniczność społeczności ''familoków'' pod względem związku z miejscem pracy oznaczała ten sam typ związków z pracodawcą, koleżeństwo zawodowe, ten sam rytm życia rodzin dopasowany do rytmu zmian w kopalni czy hucie i te same zachowania kulturowe. Wszyscy mieszkańcy znali się z imienia i nazwiska. Wszyscy wspólnie pilnowali zachowań swoich dzieci, gromadnie bawiących się na podwórkach. Wszyscy jednakowo martwili się niekorzystnymi wydarzeniami i wypadkami w dającym im chleb zakładzie pracy. Wszyscy razem uczestniczyli w świętowaniu w miejscowym kościele.
Mieszkańcy ''familoków'' byli także grupą homogeniczną pod względem pochodzenia środowiskowego i tożsamości śląskiej. Większość wywodziła się z okolicznych miejscowości, w tym z pobliskich wsi. Wszyscy mówili tą samą gwarą (czasem z drobnymi niuansami lokalnymi). Według tych samych wzorów kulturowych urządzali mieszkania, gotowali te same potrawy.
Ważną rolę w organizacji życia ''familokowej'' społeczności odgrywały takie urządzenia jak wspólna pralnia, magiel i ''piekarok'' (''piekarniok''). Korzystające z nich kobiety organizowały system dyżurów i korzystania z tych urządzeń, rozpisany na kolejne dni tygodnia, a chwile oczekiwania na wypiek chleba czy zakończenie maglowania stwarzały okazję do sąsiedzkich pogawędek. Podobnie ustalony był plan dyżurów w sprzątaniu wspólnie wykorzystywanych przestrzeni sieni i podwórka.
W wielu wspomnieniach starszych mieszkańców ''familoków'' (i tych, którzy mieszkają tam do dziś, jak rozmówcy Tomasza Nawrockiego w Murckach, i tych, którzy spędzili tam niegdyś swoje dzieciństwo i młodość, a obecnie mieszkają gdzie indziej, jak Dorota Simonides wywodząca się z Nikiszowca) pobrzmiewa nostalgia za minionym życiem wspólnoty ''familokowego'' osiedla.

Wersja z 13:00, 5 lis 2014


Słowo familok pochodzi z gwary śląskiej, ale jest powszechnie używane w języku potocznym mieszkańców Górnego Śląska, a także w języku literatury i nauki, tej ich części, która odnosi się do spraw śląskich, opisuje kulturę i życie społeczne regionu. Jest to zatem słowo powszechnie znane w regionie, zadomowione w języku sztuki, silnie nacechowane znaczeniami symbolicznymi, budzące wielorakie skojarzenia – od estetycznych po społeczne.

Definiując najkrócej – familok (od familia – rodzina) to wielorodzinny budynek mieszkalny. Na Górnym Śląsku nazwę tę przyjęto używać w odniesieniu do wielorodzinnych budynków w koloniach robotniczych, budowanych na przełomie XIX i XX wieku (najstarsze pochodzą z lat 70. XIX wieku) w sąsiedztwie kopalń i hut, powstających i rozwijających się w regionie w tamtym czasie. Inwestorami kolonii robotniczych byli zazwyczaj właściciele tych wielkich zakładów przemysłowych (właściciele indywidualni bądź koncerny). Budowali domy dla zatrudnionych w swoich zakładach robotników, umożliwiając im tym samym zamieszkanie z rodzinami, odchodząc od wcześniejszego modelu zakwaterowania wyłącznie mężczyzn w tzw. domach kawalerów (prototyp późniejszych hoteli robotniczych). Wznoszenie osiedli familoków stabilizowało robotnicze załogi, co było korzystne dla sprawnego zarządzania kopalniami, hutami itp. Wyjaśnić także trzeba, że budowanie domów dla robotników nie było li tylko przejawem dobrej woli przemysłowców, bowiem uchwalona w Prusach w 1904 roku Ustawa Osiedleńcza i Budowlana nakładała na pracodawców obowiązek zadbania o mieszkania dla pracowników.

Licznie powstające w okresie industrializacji Górnego Śląska robotnicze kolonie familoków trwale zmieniły strukturę osadniczą regionu, zmieniły także jego strukturę społeczno-kulturową.

Podkreślić należy, że kolonie robotnicze budowane w pobliżu wielkich fabryk we wspomnianym czasie powstawały także w innych industrializujących się regionach, np. w sąsiednim Zagłębiu Dąbrowskim, w Łodzi, w miastach Europy Zachodniej.

Wymiar materialny

Liczne kolonie familoków, powstające na Górnym Śląsku od końca XIX wieku, mimo wielu łączących je podobieństw różniły się między sobą. Wiele zależało od patrona-inwestora, od poziomu jego wrażliwości i odpowiedzialności społecznej (wówczas określanej często jako filantropia), od jego znajomości trendów w europejskiej architekturze i urbanistyce oraz ambicji wpisania się do grona prekursorów, osób postępowych, a wreszcie od zamożności. Patron-inwestor decydował zatem, czy osiedla i domy budowane przez niego dla robotników (a także urzędników) zatrudnionych w jego kopalni, hucie, fabryce wznoszone były najtańszym kosztem, aby zapewnić tylko dach nad głową, czy też jako dobrze zaprojektowane kolonie, o pełnej infrastrukturze i przemyślanych rozwiązaniach funkcjonalnych.

W pierwszym przypadku inwestor zatrudniał sprawnych budowniczych, którzy w miarę szybko wznosili typowe familoki – szeregi bliźniaczych domów z cegły (od parterowych po kilkupiętrowe) i, jako ich uzupełnienie, rzędy zabudowań gospodarczych w podwórzu: ubikacji, chlewików, komórek na węgiel, przydzielanych każdej zakwaterowanej rodzinie. Budowano tanio, często korzystając z udostępnionych przez państwo pruskie bezpłatnych projektów, co tłumaczy podobieństwo wielu realizacji. Architektura budynków w tak powstających osiedlach była prosta, podobnie układ przestrzenny zespołu – domy tworzyły prostą ulicówkę. Tak powstały osiedla familoków np. w Szopienicach (obecnie Katowice), w Rojcy (Radzionków), Czułowie (Tychy), liczne osiedla w granicach obecnego Chorzowa czy Rudy Śląskiej i wiele innych.

W drugim przypadku inwestor, w trosce o estetykę osiedla oraz dobre i prospołeczne rozwiązania funkcjonalne wynajmował dobrego architekta, który projektował cały zespół osiedla robotniczego dbając o jego wyraz architektoniczny i pełną realizację programu funkcjonalnego, proponowanego przez patrona-filantropa, w zgodzie z nowymi wówczas trendami europejskimi. Do takich osiedli należą między innymi budowana już w latach 70. XIX wieku przez Alberta Borsiga kolonia w Biskupicach (Zabrze) i zaprojektowane przez Georga i Emila Zillmannów osiedle Nikiszowiec (Katowice), budowane od 1908 roku. Podobnie kompleksowo zaplanowano i zrealizowano dobrze wyposażone osiedla w katowickich dziś Murckach (to inwestycja księcia pszczyńskiego Hochberga), w Radlinie (kolonia Emma) czy w Czerwionce (Czerwionka-Leszczyny).

Różnice w sposobie rozwiązania programu urbanistycznego i funkcjonalnego oraz w jakości architektury poszczególnych kolonii robotniczych skłaniają niektórych do zarezerwowania określenia familok tylko dla skromniej wyposażonych budynków z pierwszej opisanej grupy. Próba przeprowadzenia takiego rozróżnienia obarczona jest jednak ryzykiem sztuczności, rodzi pytanie o kryteria klasyfikacji. Warto także podkreślić, że mieszkańcy osiedli „lepiej urządzonych” sami nazywali i nazywają domy, w których mieszkają, właśnie familokami. Nazwę taką stosuje np. Dorota Simonides, opisując swoje dzieciństwo spędzone w Nikiszowcu we wspomnieniowej książce zaopatrzonej w podtytuł Z familoka w świat.

Familoki budowano z cegły, materiału dostarczały liczne i dobrze prosperujące na przełomie XIX i XX wieku cegielnie. W domach budowanych według typowych projektów, tanich lub darmowych, bryła i sposób rozwiązania pozbawionej dekoracji elewacji nie wyróżniały się niczym szczególnym – dominował harmonijny rytm okien, często zamkniętych półkoliście, czasem ozdobą był gzyms między kondygnacjami z ukośnie ułożonych cegieł lub ryzalit mieszczący wejście do klatki schodowej. Dachy stosowano dwuspadowe, choć zdarzały się konstrukcje bardziej złożone. Natomiast budynki osiedli projektowanych przez wytrawnych architektów, jak w koloniach Borsig (Biskupice), Nikiszowiec czy w Radlinie wyróżniała staranność w planowaniu elewacji, odmiennych dla każdego budynku, z niepowtarzalnymi motywami zdobniczymi, wykonanymi głównie z cegły (Nikiszowiec). Stosowano także takie elementy dekoracyjne jak tynkowane blendy, fragmenty muru pruskiego, wykusze, skomplikowane formy dachów.

Mieszkania w familokach składały się z reguły z dużej kuchni i pokoju, czasem z kuchni i dwóch pokojów. Pruski przepisy budowlane z 1904 roku nakazywały zaopatrywać takie domy w elektryczność i bieżącą wodę, a także w ubikację. W słabiej wyposażonych domach, zwłaszcza w starszych, wznoszonych jeszcze z końcem XIX wieku, bieżącą wodę zapewniał zlew umieszczony w sieni, a ubikacje znajdowały się w podwórzu. W familokach budowanych na początku XX wieku zlew z bieżącą woda znajdował się już w kuchni, a ubikacja w budynku, ale zazwyczaj poza mieszkaniem, dostępna np. na półpiętrze, często dla dwóch lub trzech mieszkań. Tak zaprojektowane były domy Nikiszowca. Modernizację mieszkań w Nikiszowcu przeprowadzali ich lokatorzy stopniowo po II wojnie, wykonując łazienki z toaletami kosztem pomniejszonej kuchni.

Wszystkie familoki – i te budowane tańszym sumptem, i te z osiedli z pełną infrastrukturą – posiadały piwnice, a dodatkowo zaopatrzone były w komórki ulokowane w podwórzu. Przechowywano w nich węgiel, przeznaczano na chlewiki, bo mieszkańcy chętnie hodowali świnie i króliki, czasem kozy. Stryszki nad komórkami przeznaczano na przechowanie siana. Mieszkańcy często posiadali ogródki, a nawet małe skrawki pól, więc musieli mieć miejsce na przechowywanie plonów. W latach 60. XX wieku komórki i chlewiki na podwórzach w wielu osiedlach rozebrano (np. w Nikiszowcu). Tam, gdzie się zachowały, wykorzystywane są jako garaże (np. w Murckach).

W niektórych familokowych osiedlach znajdowały się także piekaroki (piekarnioki), w których kiedyś kobiety wypiekały chleb, mogły też piec kołocze. Większość tych pieców przestała istnieć, chociaż w październiku 2013 roku prasa poinformowała o reaktywowaniu takiego piekaroka w ocalałym obiekcie w jednej z dzielnic Rudy Śląskiej.

Wymiar społeczny. Familokowe wspólnoty

W niedawnej przeszłości familoki miały swój szczególny świat społeczny. Mieszkańcy osiedli familoków tworzyli wspólnoty, których spójność była wynikiem podwójnego charakteru łączącej ich więzi. Na więź społeczną sąsiedzką nakładała się bowiem więź wyrosła z faktu wspólnoty miejsca pracy żywicieli rodzin – wszyscy pracowali w pobliskiej kopalni, hucie czy fabryce, która „dała” im mieszkanie. Homogeniczność społeczności familoków pod względem związku z miejscem pracy oznaczała ten sam typ związków z pracodawcą, koleżeństwo zawodowe, ten sam rytm życia rodzin dopasowany do rytmu zmian w kopalni czy hucie i te same zachowania kulturowe. Wszyscy mieszkańcy znali się z imienia i nazwiska. Wszyscy wspólnie pilnowali zachowań swoich dzieci, gromadnie bawiących się na podwórkach. Wszyscy jednakowo martwili się niekorzystnymi wydarzeniami i wypadkami w dającym im chleb zakładzie pracy. Wszyscy razem uczestniczyli w świętowaniu w miejscowym kościele.

Mieszkańcy familoków byli także grupą homogeniczną pod względem pochodzenia środowiskowego i tożsamości śląskiej. Większość wywodziła się z okolicznych miejscowości, w tym z pobliskich wsi. Wszyscy mówili tą samą gwarą (czasem z drobnymi niuansami lokalnymi). Według tych samych wzorów kulturowych urządzali mieszkania, gotowali te same potrawy.

Ważną rolę w organizacji życia familokowej społeczności odgrywały takie urządzenia jak wspólna pralnia, magiel i piekarok (piekarniok). Korzystające z nich kobiety organizowały system dyżurów i korzystania z tych urządzeń, rozpisany na kolejne dni tygodnia, a chwile oczekiwania na wypiek chleba czy zakończenie maglowania stwarzały okazję do sąsiedzkich pogawędek. Podobnie ustalony był plan dyżurów w sprzątaniu wspólnie wykorzystywanych przestrzeni sieni i podwórka.

W wielu wspomnieniach starszych mieszkańców familoków (i tych, którzy mieszkają tam do dziś, jak rozmówcy Tomasza Nawrockiego w Murckach, i tych, którzy spędzili tam niegdyś swoje dzieciństwo i młodość, a obecnie mieszkają gdzie indziej, jak Dorota Simonides wywodząca się z Nikiszowca) pobrzmiewa nostalgia za minionym życiem wspólnoty familokowego osiedla.